Hehe.. Raz mi się na lekcji nudziło, kiedy to zamiast matematyki mieliśmy zastępstwo z takim księdzem, którego nasza klasa miała w głębokim poważaniu. A więc proszę:
Rozglądam się dookoła. Znajomi rozmawiają. Ale nie ze mną. Tablica wisi. Ławki stoją. Nic się nie zmieniło. A może jednak? Niby ta sama klasa, lecz inna. Niby ta sama ławka, lecz inna. Niby te same osoby, lecz inne. Patrzę na słowa zapisane i myślę - Dlaczego? Świat kiedyś był inny, a teraz? Powiedziałabym - dno. Chmury na niebie, drzewa kołyszące się na wietrze. Nie. Można by pomyśleć, że... sama nie wiem. W klasie głośno, niczym w dżungli. A ja siedzę. Samotna. Jak palec. Dzwonek za chwilę. A ja piszę. Nie przejmuję się nimi, bo po co? Lubią mnie wtedy, kiedy coś potrzebują. Jak każdy człowiek. Nikt nie jest idealny. Nie jest mi smutno z tego powodu. To normalne. Chciałabym wyjść z tej klasy. Ale nie mogę. Dlaczego? To normalne.