Taka chwilowa wena, czyli opowiadanie-hybryda, które muszę dać pani od polaka, za które na milion % mnie zrypie za samą treść, a co dopiero przesłanie...xD
Hah, krótkie jakieś wyszło, ale ograniczenie było, które ja oczywiście przekroczyłam x2...
„Znamię Śmierci”
-Otwórz oczy, jak się zwiesz? Słyszysz, otwórz oczy…
Dziewczę powoli otworzyło czy.
Zrobiła to jak na zawołanie, jednakowoż zerwała się wręcz natychmiastowo i z całej swej siły przygwoździła ową kobietę, która ratować ją chciała, do gruntu, sięgnęła do kieszeni. Kobieta ruszyć się nie mogła. Dziewczyna podniosła swą głowę śmiało i z dumą, obserwowała wszystko co działo się wkoło. Pełno ludzi, jakiś samochód, wypadek? Cóż się stało? Nie dała po sobie poznać żadnej emocji, ani jednego uczucia. A co się tak właściwie zdarzyło?
*Ranek*
Elva, tak się zwie ów młode dziewczę, które niewiadomo czemu tak postąpiło.
O 7.15 usłyszeć dało się piękną melodię, był to budzik, czas do szkoły… Ależ oczywiście… Elva nie szła do szkoły, szła na zagładę, na śmierć, na zgubę… Wiedzieć chcecie od początku? Wszystko was tak nurtuje? Szczerze, mnie też to zastanawia, jednak cóż to by była za historia, gdyby na wstępie niewiadome stałyby się wiadome, nieprawdaż?
7.30 Elva powoli i dość niechlujnie wygramoliła się ze swego łoża. Cel łazienka. Siwe łaszki, które ona śmiała zwać koszulą nocną od razu powędrowały na ziemię… Mocny make-up, czerni wiele, włosy w kok, potem kucyk, na końcu jednak kłosa wybrała, przeciągnęła swą szczotą po zafioletowiałej końcówce owego warkocza. Następny etap- Szafa… Oj tak, przeto to dziewczyna, znalezienie ciuchów trochę trwa, jednak Elva tych problemów nie miała.
8.00 Ups, ktoś się chyba spóźnia. W szkole winna już siedzieć na lekcjach, a dziewczyna w domu. Ona miała to gdzieś. Po co ma iść w miejsce gdzie jest szykanowana i wyśmiewana za to kim jest?
-Cmentarz.- Wymamrotała i pognała niczym błyskawica w wypowiedziane miejsce. Doszła do bramy i stanęła przed nią, chwilę tak w niepewności ta ubrana na czarno Elva, uginała tylko kolana. Jednak odważyła się i weszła. Zaczęła maszerować żywym tempem pomiędzy nagrobkami. Przydreptała do grobowca. Wielki, czarny, stary. Podeszła blisko i padła na kolana, od razu łzy napłynęły jej do oczu, a makijaż zmienił się w czarną plamę wędrującą po jej alabastrowej karnacji. Suknię swą gotycką poprawiła lekko i przysiadła, dłonie złożyła w geście raczej szatańskim. Niedaleko przechodziła babinka, spojrzała na Elvę jak na dziewczę z rodziny „satan”, ona jednak zimnym spojrzeniem odwzajemniła „przywitanie”. Zawiązała swe ciężkie buty, które zwykła zwać glanami.
Pociągnęła nosem i wyciągnęła swą bladą rękę w kierunku betonowej, pustej donicy, gdzie winny znajdować się kwiaty, sięgnęła dna i po kilku sekundach wyciągnęła z doniczki nóż. Złapała go mocno prawą ręką, a lewą zaczęła gładzić ostrą końcówkę, nie raniąc się jednak. Westchnęła dość głośno i wstała, oczy jej jeszcze napuchnięte od płaczu były. Rozejrzała się z uwagą, staruszka już poszła, nikogo wkoło, uśmiechnęła się lekko i wsadziła nóż do przedniej kieszeni bluzy, od tak. Założyła kaptur, by jej zacieki nie były widoczne i skierowała się w stronę lasu. Przeszła przez ten niewielki gąszcz.
-Halo!- Usłyszała nagle i obejrzała się za siebie, rękę włożyła do kieszeni i w ostateczności gotowa była wyciągnąć narzędzie.
-Tak?- Odpowiedziała cicho i w miarę miło, gdyż ujrzała, iż ową postacią jest policjant, przyjaciel rodzina, masz ci los…
-A panienka co tak sama. Elcia w szkole chyba powinna być. Znowu to na wagary wagary się wybrałaś?
-Ale skądże znowu, po prostu troszeczkę zaspałam.
-Szkoła jest w drugim kierunku.
-Czyżby?- Zaczęła nerwowo wiercić dłonią w kieszeni, denerwowała się, a kropla potu spłynęła jej z czoła.
-Oczywiście, nie mów, iż znowu zabłądziłaś… A co ty tam masz?- Mężczyzna opamiętał się, widząc, iż coś błyszczącego mignęło mu przed oczyma, tak, Elva zapomniała się i nieuważnie i przypadkowo nóż odsłoniła… Podniosła głowę i ukazała swą twarz pokrytą szczątkami tuszu.
-Mordu jam świadkiem byłam i do mordy się przyczynię- Kolejna łza spłynęła jej z oka, bez wahania wyciągnęła nóż… Słyszeć dało się tylko jęk policjanta, krew napiętnowała na ubraniach oraz ciele dziewczyny. Nerwowo rozejrzała się, pogładziła po głowie policjanta, przysłoniła ręką oczy i zadała kolejny cios. Wyglądało to tak, jakby miała w tym wprawę…
Mężczyzna wyzionął ducha, a Elva przystawiła nóż do swych ust, delikatnie zlizała krew z ostrza, jak gdyby była to ambrozja. Nóż schowała do tej samej kieszeni, w której miała go przez momentem i pobiegła przed siebie. Przebiegła las w mgnieniu oka i wpadła niczym grom z jasnego nieba na ulicę, była w amoku, a to przez sytuację, która miała miejsce kilka minut temu. Usłyszeć można było tylko pisk opon, klakson i kobietę, która krzyczała, by Elva się odwróciła. Dziewczyna zamiast w bok spojrzała na ów starszą osobę płci żeńskiej.
Nagle usłyszał dało się potężny huk, trwało to mniej niż 10 sekund. Samochód z wielką impetem uderzył w nastolatkę, a ona poleciała bezwładnie na ziemię, nóż który miała w kieszeni o dziwo nie zadał ran, a jedynym widocznym uszkodzeniem, była nieco starta skóra na kolanach i prawym łokciu. Było to dziwne, jednak Elva straciła przytomność. Kierowca zdezorientowany zajściem wyciągnął swój metalicznie lśniący telefon i zadzwonił na pogotowie, w tym czasie kobieta podbiegła do szesnastolatki, by nieść jej pomoc.
-Otwórz oczy, jak się zwiesz? Słyszysz, otwórz oczy…- Teraz już wiecie co się stało? Tak więc konturować będę tą narrację…
Dziewczę powoli otworzyło czy.
Zrobiła to jak na zawołanie, jednakowoż zerwała się wręcz natychmiastowo i z całej swej siły przygwoździła ową kobietę, która ratować ją chciała, do gruntu, sięgnęła do kieszeni. Kobieta ruszyć się nie mogła. Dziewczyna podniosła swą głowę śmiało i z dumą, obserwowała wszystko co działo się wkoło.
-Cóż ty pragniesz uczynić?- Słyszeć dało się bojaźliwy ton starszej pani, Elva uśmiechnęła się iście szatańskim ułożeniem jej nieco zakrwawionych ust. Nie była to jej krew, to było piętno sprawione poprzednim zdarzeniem, tym mordem, wyżyciem na mężczyźnie, owym policjancie. Ręka jej prawie całkowicie zaginęła w kieszeni, a już po chwili przy szyi kobiety widniał nóż… Rozległ się głośny, psychopatyczny śmiech Elvy. Nożem zrobiła jedno, powolne i dokładne cięcie, na oczach wszystkich. Polała się strużka cieczy czerwonej, wręcz bordowej. Dziewczyna była już cała splamiona tym cholerstwem. Kierowca spojrzał na nastolatkę i upuścił swój drogi telefon, uciekł. Wszyscy wkoło krzyczeli, mała dziewczynka płakała. Rozległ się dźwięk syreny, ktoś ją wsypał zadzwonił…
-Rzuć ten nóż i połóż się.- Jeden z policjantów zakomendował głośno i wyciągnął broń.
-Mej miłości się nie wyzbędę, jakem zrodzona jam byłam przy krwi ilościach ogromnych, tak i żywot mój zakończy ta katusza psychologiczna- Kolejne łzy zaczęły spływać po twarzy, niektóre kapały na ową, zabitą już kobietę…
*Tak i żywot mój zakończy* Powtórzyła w myślach…
-Odłóż ten nóż, bo będziemy zmuszeni strzelać- Usłyszeć dało się kolejny rozkaz…
-Dobrze- Powiedziała posłusznie i jednym, błyskawicznym ruchem wbiła narzędzie w serce. Idealnie trafiła. Rozległ się stłumiony krzyk, krzyk ukojenia, wyzwolenia… Resztkami sił nóż wyciągnęła i jak kazał policjant, wylądował on na ziemi. Elva runęła z siłą koło zamordowanej kobiety i narzędzia zbrodni jej i swojej. Ręka jej odbiła się, a z kieszeni spodni wyleciał świstek.
Policjant podszedł i przeczytał, wyciągnął dłoń i sprawdził jej puls, nie było go, uniósł drugą rękę i przetarł nią po swej skroni, był widocznie zdruzgotany tym co mieściło się na świstku…
Co na nim było? To wie tylko on, gdyż schował świstek tak, iż nikt tego nie zauważył, wstał i odszedł, pozostawiając znamię śmierci…