-No dobra, powiesz mi, a ja powiem tobie. - Ivo spojrzał na swą dłoń w której trzymał nóż, a właściwie nożyk, wrzucił go do wody i siadł po turecku przy mnie.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. On? Nie, to nie był Ivo, to nie mógł być ten sam czarownik, który przy każdym naszym spotkaniu na wszelakie sposoby próbował się mnie pozbyć, z resztą nawzajem.
-Ty się dobrze czujesz? Czy ktoś Cię pustakiem walnął gdy spałeś?
-Powiesz ty, powiem i ja. - Człowiek spojrzał na taflę wody, a na jego twarzy widniał łagodny wyraz, jak nigdy.
-Nie powiem, pierw ty.
-Aha, a to niby z jakiej racji?
-Bo tak zażądałam.
-Wielmożna damulka się znalazła.
-Bez takich.
-Bo?
-No mów. - Burknęłam już lekko rozdrażniona tą całą rozmową.
-Ależ ty uparta.
-Mów!
-Takie zainteresowanie? No proszę. Nie było mnie dość długo po tym naszym ostatnim incydencie z tym twoim bachorkiem.
-Ej…
-No dobra, jak mówiłem, nie było mnie dość długo, gdyż miałem pewne jakby niedokończone sprawy.
-Sprawy? Ty nie masz takich spraw… - Mruknęłam trochę rozbawiona, gdyż Ivo gdy to wypowiadał zaczął się rumienić.
-Nie gap się tak, bo wyłowię ten nóż.
-Kontynuuj…
-…Niedokończone sprawy, a mianowicie, jakby to… Jest to dość dziwacznie mniemanie, ale chyba ten cały pakt, jakby przestaje być ważny.
-A co termin przydatności się wyczerpał?
-Mniej więcej, no, ja ten, jakby się…
-Nie mów że… - W tym momencie już nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, jąka się? Rumieni?
-A co masz na myśli?
-No, że się… ZAKOCHAŁEŚ! - Nie mogłam opanować śmiechu, z tego wszystkiego aż przewróciłam się na grzbiet.
-Zamknij się!
-Ivo się zakochał! - Zaczęłam się drzeć niczym szczeniak. - No takiego obrotu akcji to się nie spodziewałam…
-Ty to wszystko rozwalisz, wiesz?
-Wiem.
-Dobra, kończ temat, teraz ty.
-Dobrze wiesz, że ja i tak Ci nie powiem, moje sprawy to moje sprawy. - Powiedziałam już nieco bardziej poważnie, jednak w środku dalej czułam że zaraz znów wybuchnę śmiechem.
-Jesteś straszna… - Jęknął czarownik, gdyż był całkowicie zażenowany tym jego uczuciem, czy postawą.
-No mów dalej, ja Cię chętnie posłucham, co to za jedna? Która sprawiła, że mnie jeszcze nie zabiłeś? Ładna? – Zaczęłam wymieniać wszystko co mi do głowy wpadło, skoro dowiedziałam się takiego czegoś, to wiedziałam, że tym razem Ivo całkowicie odpuści.
-Takie to ważne?
-Ależ oczywiście, mam Cię zacytować? Przecież rodzina…
-Właśnie widzę. Ale i tak kiedyś w końcu oberwiesz, jak nie za wcześniejsze rzeczy, to za to… - Mruknął Ivo, grożąc palcem,cbo wyglądało komicznie, wstał i już po chwili go nie było.
-No kto by się spodziewał? – Mruknęłam jeszcze ciągle rozbawiona, przynajmniej on nieświadomie chociaż na chwilę poprawił mi humor.