-Napisałem wiersze. Zasnołem, a potem zniknęły.-powiedziałem.
-Brzmiały tak:
'Teraz leżę, ciężko oddycham, umieram, i w głowie rozproszone myśli zbieram. I pytam już chyba tylko sam siebie, Bożę czy widzisz gdzie szukać mam Ciebię?
Niestety zapóźno, nie cofnie się czasu, dlaczego pozwoliłeś im wejść do lasu? Teraz swą duszę na twe ręce znoszę i o jedno jeszcze Cię prosze, niech moi bracia będą już zawsze wolni, a ludzie tylko do miłości zdolni...
Jesteś moim mężczyzną,
Moim samotnym wilkiem,
Patrząc swym ciemnym,
nieprzeniknionym okiem,
w bezkresną dal...
Tragiczna przeszłość minęła,
a przyszłość jawi się za mgłą,
Nawet twój przenikliwy wzrok, nie może odgadnąć co Cię czeka...
Widzisz mnie, swoją szarą wilczycę,
Przesuwam się pomiędzy ludźmi,
Jak pośrud drzew bezlistnych, zimowych,
Lecz nie dają schronienia przed pogonią.
Rzeczywistość dopada mnie bezlitosna,
Nie, nie zabija, ale rani duszę i serce,
Odbiera marzenia, moją wilczą wolność.
Siedzę skowycząc zamknięta w klatce,
Zamykam oczy i ogarnia mnie mrok,
Przenoszę się do lasu wspomnień,
Siadam na górze, samotnej skale.
Podnoszę swój czarny łeb do nieba,
Nieprzeniknionym, pełnym bólu,
Wzrokiem wpatruję się w księżyc,
I zaczynam głośno i boleśnie wyć...
Jest to pieśń samotnej wilczycy,
Pieśń pełna roździelającego bólu,
Przeciąknięta cierpieniem i tęsknotą...
Otwieram oczy... Widzę kraty... Blask oczu gaśnie.
Kły, ścigają cichą nocą,
Pazur, kieł, wązik, skowyt,
Zostali wysłani w łowy,
Biegną, pędzą, wilk za wilkiem, Nie odpoczną ni na chwilę, Tylko błądzą niepotrzebnie, Pracę robiąc swą chwalebnie, Wtem pojawia się wataha,
Smutni, nędzni, także w łachach, I kurczącą się potęgą,
Pragną zabić świata piękno,
Wilki jako przyjaciele,
Pomagają sobie wiele,
Zwłaszcza w chwilach walk nieznośnych,
Przychodzących z sercem wiosny,
Dziś to jeszcze puch w pazurach,
Nad lasami śnieżna chmura,
I tak prosząc o zwolnienie,
Zdrowych szczeniąt urodzenie,
Kilka próśb wysłanych bogom,
Długi, rudy, piękny ogon.....
Z daleka widać jasne ślepia, słabnące powoli,
Coś się porusza, białe kły, Nie widoczne odbicie w wodzie,
Krew, coś pada w wodę, ślepia zamykają się, Wilk umiera.
I znów kolejna inna noc,
Nie jesteś na to gotowy,
Nie uchronią Cię już łzy,
Nie zmienisz nic...
Księżyc będzie Ci świadkiem,
Nie czułym, zimnym jak lód,
Ześle Ci deszcz, zamiast łez,
Oświetli Ci drogę cierpienia...
Wiem, chcesz być inny,
Księżyc ogląda zza szyby,
Ze wnątrz jesteś złą bestią,
W środku kimś mi bliskim...
Pozwól dziś mi się zbliżyć,
Chcę znaleść w tej bestii,
Mojego, dobrego przyjaciela,
Daj mi się znów rozpiznać...
Błagam, nie zostawiaj mnie,
Dla Ciebie, zostanę nikim,
Nie znikniesz poraz kolejny,
Przypisując mi potok łez...
Czy nie może być znów tak,
Jak było zanim się zmieniłeś?
Nie zasługujesz, by cierpieć,
Nie zasługuję na samotność...
-skończyłem.
Położyłem się.