-Różowy to okropny kolor, ale tak na kolorowo by wystarczyło - mruknął i poszedł w lewo, chociaż szczerze miał zamiar iść w lewo, jak to zazwyczaj radzą.
Dotarli na jakieś wielkie wzgórze, gdzie to rosła tylko jedna, potężna sosna. Basior przystanął na szczycie by spojrzeć w dół wzgórza. Znajdowała się przed nimi dolina, którą przecinał mały potoczek, a zamiast trawy rosły tu olbrzymie, niebieskie kwiatki. Gdzieś tam zauważył wydeptaną ścieżkę, jakby ktoś często tędy chodził, gdzieś tam na końcu zauważył coś, co można by nazwać końcem doliny, może właśnie to ich stąd wyciągnie. Ruszył przed siebie, jednak odbił się od jakieś niewidzialnej tarczy. Cofnął się zaskoczony i spojrzał na Karo czy też takie coś przeżyła. Podjął się drugiej próby zejścia ze wzgórza, jednak nie szło wyjść dalej niż ta sosna.
Nagle jej korzenie ożyły, tworząc jakąś wielką dziurę skąd wyszła dziewczyna. Tak, taka ludzka dziewczyna, ubrana cała na czarno, skórzana kurtka nabita ćwiekami, mocno wymalowana i wytapirowanymi lub tak skołtunionymi włosami, również czarnymi. Przyjrzała nam się, a w jej dłoniach pojawiły się czerwone kule, ale raczej nie zamierzała atakować, raczej to tylko pełniło funkcje ostrzegawczą. Demon i tak przyjął pozycję gotową do uniku i rozpoczęcia ataku.
-Wilki, spokojnie. Nie przejdziecie tędy dopóki nie udowodnicie Sośnie, iż macie szczere, dobre zamiary - oznajmiła i zmierzyła wilki wzrokiem
-Oczywiście, że mamy dobre zamiary, chcemy tylko powrócić do swojego świata, tutaj jesteśmy przypadkiem a ktoś nam powiedział, że musimy dotrzeć na koniec doliny. - oznajmił Demon i tak jak ona przyglądała się mu, tak i on przyglądał się jej. I doszedł do wniosku iż to nie człowiek, a przynajmniej nie w pełni. Była to jakaś mieszanka, ale nie wiedział z czym.
Dziewczyna raczej nie w pełni dała się przekonać.
-Dobra, w takim razie bym was przepuściła musicie dobrze odpowiedzieć na pewne pytanie, zagadkę.