No nie, ta mała szkarada jednak się uwolniła. Pieniądze trafił szlak, jak widać ta lina nie była aż tak dobra i wyrzucił pieniądze w błoto. Ze też zawsze ktoś mu musi przeszkodzić.
- Oj zamknij się w końcu, drzesz się jak moja babcia gdy jej... hehe~ - zaśmiał się krótko i stworzył wokół siebie ognisty cyklon, który pochłonął pioruny. Jako że piorunom do ognia nie daleko, to wyładowania elektrycznie bardziej zasiliły ogień niż go osłabiły. Darkness nie zamierzał przegrać, nigdy się nie poddawał, tamci musieliby go chyba skuć łańcuchami żeby unieszkodliwić basiora. Piekielny ogień go osłabiał, ale wytrzyma jeszcze jakiś czas. Woda w rzece wyparowała w ułamku chwili, trawa zamieniła się w popiół, pobliski kamień po prostu się stopił. Temperatura iście piekielna, a jaka niebezpieczna. Basior uformował kilka kul ognia, które skierował głównie na waderę i tego drugiego, Garetha zignorował. Wyczuwał w nim pokrewną duszę, przez co nie obawiał się ataku z jego strony. Taki atak mógł zabić, ale nie przejmował się tym. Skoro porwanie się nie udało, to nie będzie z nich już pożytku, a lepiej nie zachowywać świadków.