-O was..O was wszystkich..
-Wyjaśnij to.Proszę.Nic nie rozumiem!
-Za późno proszę pana.One już tu są..-
Samotnik rozejrzał się dookoła.
-Tu niczego nie ma.
-Ależ są..widzą,słyszą,czują...
Razer podszedł do niej bliżej,chcąc ujrzeć jej pyszczek.Dziwnie było rozmawiać z kimś,kto jest odwrócony grzbietem do tyłu.Pochylił łeb i spojrzał na szczenię.Jej pyszczek był pozbawiony wszelkich emocji,a wzrok był..pusty,pozbawiony blasku.Przypominała zombie,lecz sierść miała czystą i gęstą,koloru zbóż.Spojrzała w oczy Razera,a basiora przeszły dreszcze.Siedzieli tak w milczeniu,wpatrzeni w siebie.
-One chcą wszystkich.One nie odpuszczą..One są wśród was..-wyszeptała. Razer dotknął ją łapą,a szczenię rozpłynęło się,zniknęło nie pozostawiając po sobie nic.Nic oprócz naszyjnika z kawałkiem szafiru,który miała na sobie.Szafir lśnił niebieskim światłem.Samotnik usłyszał nucenie melodii tej wilczycy,które było prawie niesłyszalne.Jej śpiew był spokojny i piękny,niczym śpiew syreny.Mógłby słuchać tej melodii wiekami,lecz śpiew po chwili ucichł,a Razer pozostał sam.Smród tego paskudnego miejsca powrócił.Samotnik nie mając innego wyboru chwycił naszyjnik i zabrał go ze sobą(wyszedł).