Weszła. Na jej grzbiecie jak zwykle siedziała Lilith, tym razem była najedzona po łowach. Holly szła wzdłuż niewielkiego strumienia, co chwilę ziewając. Był środek nocy, jej ulubiona pora, ale była już zmęczona, nie wiadomo czemu. Na jej drodze pojawił się olbrzymi, stary pień. Spojrzała na nie z ciekawością, ale po chwili zobojętniała. Było to tylko zwykłe, najzwyklejsze zwalone drzewo. Wskoczyła na pień i położyła się na nim. Oczywiście, nie miała pojęcia, że wewnątrz pnia znajduję się coś w stylu portalu, który przeniesie ją nie wiadomo gdzie. Po jakimś czasie wyszła.