Shandy się zaśmiał-wierzysz w to? no chyba nie! Jesteś naiwna ale nie głupia...prawda? no powiedz.. wiesz że wszyscy to egoiści! grają tak jak im się podoba,tak by przyniosło to im korzyści..wiesz to prawda? wiesz?
-wiem..-szepnęła Menma.Po czym drgnęła niespokojnie,zerknęła dość smutno na Razera-przepraszam..chciałabym w to wierzyć..-Wstała i podeszła do Shandiego powoli,po czym zaczęła coś szeptać.
-taaaa...brawo!-roześmiał się psychopatycznie,gdy nagle poczuł silniejszy ucisk-czekaj..co? głupia! nie rób tego! oni Cię skrzywdzą Menmo!
-Wiem Shandy..-zaczęła spokojnie,jej oczy zgasły,pojawiła się kolejna seria łańcuchów,a na koniec jeszcze kraty,izolujące Shandiego.-Wiem że wszyscy są źli..wiem że to egoiści,że widzą tylko siebie i swoje problemy..Że ten świat zbudowany jest na egocentryzmie...jednak ci egoiści od czasu do czasu potrzebują kogoś otwartego,który im pomoże..to smutne,ale taki jest mój cel..taką widocznie otrzymałam misje..
-nie baw się w anioła,głupia..-syknął rozzłoszczony,a kraty zaczęły drżeć.
-doceniam twoją troskę,nawet mimo to że to iluzja,chcesz moje ciało,byś mógł zabijać...Nie chcesz bym umarła,bo zginiesz wraz ze mną..-powiedziała,a jej błękitne oczy poszarzały jeszcze bardziej.-nie powinieneś sprowadzać tu Razera..a teraz milcz..to ja jestem panią..-cofnęła się powoli.
Nagle Razer ujrzał jasne światło,odczuł to tak jakby..ktoś błysnął mu prosto w twarz fleszem.Chwile później jego świadomość wróciła do realnego świata.
Menma otworzyła powoli zaszklone,martwe ślepia-już dobrze,nie idźmy tam..-poprosiła.