Na niebie pojawiła się wielka biało-czarna plama, a właściwie nie plama lecz skrzydlaty wilk, który postanowił z góry zwiedzić granice swego stada. Dawno nie latał, ale dość nawet z wprawy nie wypadł. Przelatywał akurat przez plażę w stronę klifu, gdy to zobaczył spadającego jakiegoś wilka. Uznał, że to ktoś przez przypadek spada, więc natychmiast ruszył na ratunek i tuż przed zetknięciem się z taflą wody chwycił mocno ów wilka i poleciał do góry.
-Ejej, uważać należy, tam są ostre skały, mogłaś się zabić - powiedział, nawet nie wiedział do kogo/ Tak zajął się tym ratowanie, że nawet nie patrzył kogo ratuje, jedyne co wiedział to to, iż to wadera, delikatne to coś budowę miało.