Panie i panowie, ogłaszam, iż dzięki motywacji kolegi od którego dostałam piłką w głowę dzisiaj na wf, udało mi się ukończyć pisanie 2 rozdziału z serii "Ruscy Atakują".
Cześć jemu i chwała.
Rozdział II- Jak ja nienawidzę poniedziałków! - krzyknęła Roksana otwierając oczy. Warcząc pod nosem ruszyła w stronę kuchni. Właczyła czajnik elektryczny, uprzednio nalewając do niego wody. Przekroiła dwie bułki. Jedną przygotowała do szkoły, drugą zrobiła sobie na śniadanie do domu. Po chwili czajnik wyłączył się, dziewczyna wlała wrzątek do kubka i wrzuciła saszetkę z herbatą, by po pewnym czasie ją wyciągnąć i nasypać nieco cukru. Podeszła do stołu ze śniadanie i powoli zaczęła konsumować bułkę z serkiem. Na środku stołu leżał liścik od rodziców. Nie czytając go podarła karteczkę. Dokończyła posiłek i poszła szykować się do szkoły.
Roksana była bardzo ładną dziewczyną. Nie ma dnia, by jakiś osobnik płci męskiej nie patrzył sięna nią z zachwytem. Miała bardzo jasną cerę (wielu ludzi brało ją za wampirzycę), błękitne oczy i blond włosy. Jest wysoka, przerasta wielu ludzi ze swojej klasy. Zyskała miano wzorowej uczennicy, nauczyciele ją chwalili; wśród kolegów i koleżanek była chodzącym ideałem kobiety. Dzięki swojej jasnej cerze zyskała pseudonim "Śnieżka". Śnieżka czy Śniegulec, każdą formę polubiła.
* * *
- Czekaj, jeszcze raz. Co Baśka chciała? - zapytała Karo, nie wierząc w to, co usłyszała.
- Dla ciebie pani Baśka - zaśmiał się Dawid, lecz widząc spojrzenie Roksany przełknął ślinę i wziął głęboki oddech. - Putin. Chce wywołać wojnę.
- CO - Kuba niemalże zachłysnął się powietrzem. - Komu?
- Przede wzystkim Ukrainie. Nie mam pojęcia, czy komuś jeszcze.
- Oo, czyżby Poroszenko nie dał mu ciostka z krymem? - mruknął Sebastian, rozglądając się po korytarzu szkolnym. O tej porze jeszcze nikogo nie było oprócz sprzątaczek.
- Człowieku, wojna to poważna sprawa, a ty o ciostkach z krymem byndziesz godoł? - zaśmiała się Karo. W odpowiedzi usłyszała śmiech przyjaciół.
Lekcje minęły wolno, tylko wychowanie fizyczne, jak zwykle, zleciało zbyt szybko. Jakoś żadnen z nauczycieli nie mówił o zagrożeniu ze strony Rosji. Czyżby bali się, że uczniowie spanikują? Któż to wie?
* * *
Nastał wtorek. Niby normalny dzień, lecz ten wtorek nie był zbyt normalny. Był nienormalny, anormalny, właściwie, był to jeden z najstraszniejszych dni dla ludzkości w XXI wieku.
Ten dzień zapowiadał się najzwyczajniej w świecie. Ludzi szli do szkoły, pracy, gdzieś indziej.
- No nie! Zastępstwo! Zamiast wf mamy drugi polski! - jęknął Dawid.
- Yeah, znowu masa pisania - mruknął ironicznie Kuba.
Ich polonistka była znana z tego, że bardzo zrzędziła. Nie ważne, deszcz czy słońce, ona jęczeć będzie. Z twarzy przypominała ropuchę kopniętą przez konia i stratowaną przez stado słoni, chodziła ubrana na różowo i miała obsesję na punkcie kotów. Gdy jakaś klasa pisała sprawdzian, to ta wyciągała album ze zdjęciami swoich kotów (podobno miała ich ze 20) i mruczała pod nosem, że nigdy ich nie opiści i jak wróci do domu to zrobią sobie romantyczną kolację z Bruno Marsem (wydrukowała jego ogromne zdjęcie, przykleiła do kartonu i udaje, że jest jego żoną).
Tego dnia jednak nie wyglądała jak zwykle. Zamiast rozpuszczonych włosów miała koka, a różową sukienkę i buciki na obcasie zastąpiły czarne spodnie w kant, biała koszula, czarna marynarka i czarne buty laczkopodobne.
- Drogie dzieci - zaczęła. Dziwne, ona nigdy tak nie mówiła, a klasa druga gimnazjum nie zasługiwała na takie określenia. - Dzisiaj nie będzie mnie na dwóch lekcjach, mam pewne sprawy osobiste. Zostanie z wami pan od wf.
I jak gdyby nigdy nic wyszła z sali, z trudem powstrzymując płacz.
- Czyżby Bruno albo któryś z jej kotów zdechł? - spytał ktoś w klasie. Śmiech, który ogarnął klasę drugą nie trwał długo, dwie minuty po wyjściu ropuchy wszedł znany ze swej surowości wuefista.
- A wam co tak wesoło? - spytał, siadając przy biurku. Sprawdził obecność.
- Okej, obejrzymy jakiś film.
Sebastian spojrzał na Karo, ta spojrzała na Dawida, który spojrzał następnie na Roksanę, natomiast ta spojrzała na Jakuba. Ciekawie byli rozsadzeni, aczkolwiek każdy w innym kącie sali. Tylko Kuba siedział w środkowym rzędzie. Nerwowo wpatrywali się w gościa od wf'u, który zajmował się włączeniem filmu. Nie mając żadnego pomysłu na film do obejrzenia, włączył Jasia Fasolę. Widać było, że Dresiarz z Miami (jego pseudonim) czegoś się obawiał.
Pierwsza godzina filmu leciała normalnie, tzn. nie zacinął się ani nie przyśpiszał, jak to bywa czasami na tych internetowych stronach. Po upływie tego czasu film się zatrzymał, a zamiast Jasia Fasoli pojawił się Władimir Putin. Karo przełknęła ślinę, szybko nabazgrała coś na kartce i rzuciła do Sebastiana. Ten drżącymi rękami odwinął liścik, przeczytał i rzucił Kubie. Dalej świstek papieru powędrował do Roksany i Dawida.
- Witam - rozległ się głos lektora, który tłumaczył słowa prezydenta Rosji. - Nazywam się Władimir Putin. Chcę ogłosić wam, Polakom, Niemcom i Ukraińcom, iż dzisiaj, teraz wypowowiadam WAM wojnę.
Laptop wyłaczył się. Ludzie w klasie zaczęli krzyczeć i panikować.
- Ej, przez okno! - krzyknęła jakaś dziewczyna. Już je otwierała, lecz w tym samym momencie nadjechał rosyjski czołg.
- Dzieciaki! Na korytarz! - wydarł się Dresiarz z Miami, otwierając drzwi. W całej szkole rozpoczęła się ewakuacja uczniów i pracowników szkoły.
A Putin stał w swym gabinecie i uśmiechał się do okna widząc lecące samoloty.