-Ha! - okrzyk triumfalny wypadł z jego gardła, gdy wreszcie jedna z zimnych, wilgotnych cegiełek się wsunęła pod naciskiem jego łapy. Głuchy zgrzyt i kamienny kawałek ściany zaczął się podnosić, tworząc wejście przesiąknięte mrokiem.
*Wchodzić czy nie?* zastanowił się i nie martwiąc się ryzykiem, że może się już nie wydostać, że może do własnego ślubu nie dożyć, dorosłości wnuka i kilku innych ważnych spraw, zrobił pierwszy niepewny krok w stronę ciemności. Jednak gdy już postawił łapę, zadecydował, że wchodzi poszło dalej jak po maśle. Przebrnął przez wejście. Zaraz gdy był już w ciemni, mur za nim opadł na swe miejsce, odcinając go od jakiegokolwiek nikłego światła.
*Yhym, to teraz będę spacerował w mroku?* pomyślał oczywiście zbędnie, bo jakżeby to tak po ciemku w obcym miejscu. Wiele razy był w lochach ale tu nigdy nie trafił i to jeszcze przez dziwny trop. Otoczył siebie tarczą - tak na wszelki wypadek, w końcu trzeba się o siebie troszczyć, o swe zdrowie... w końcu nie mogło mu się coś stać, nie zrobiłby tej przyjemności pozostałym wilkom.
-Golau - powiedział cicho a przed nim pojawiło się światełko, w sumie nie wiele oświetlające tą ciemnię, ale zawsze coś.
Przed sobą ujrzał dłuugii... czarnyy tunel i nic poza nim. Z sufitu ściekały jakieś krople, dziwne bo ani to ścieki ani krew... woda też nie... kij wie co to było. Dotknął to łapą i to było jakieś takie maziste, glutowate, bezwonne.
-Cholera, co to za tunel? - zastanowił się i zaraz potem usłyszał jakiś szum, jakby coś sunęło po wilgotnym murze. Zjeżył sierść i warknął gardłowo, jednak chyba zbędnie gdyż nic go nie zatakowało.
*Dobra, a co z tym tropem?* przypomniał sobie nagle o nim i zaczął szukać tego dziwnego śladu, jednak tu nic nie było.
-Cholera nie ma! - oburzył się tym i się cofnął do muru przez który przeszedł, szukał jakieś wtyki lecz nic, nic nie chciało poruszyć muru.
-Otwórz się! - warknął lecz i to nie pomogło, próbował nawet i czarami, siłą... nic... znów szukał jakiegoś tajnego sposoby na otworzenie drzwi lecz nic.
*A może to zadziała* wpadł na genialny pomysł.
-Sezamie otwórz się! - nie działa.
-Oooo wieelkii sezamie, otwórz się! - i po raz kolejny nic. Teraz już dotarło do niego iż tędy to on już nie wróci, chociaż jeszcze jeden sposób.
-HALLOO!!! TY TAM WILKU SŁYSZYSZ MNIE! HELP MI!! - zaczął drzeć się na całe gardło. Usiadł i czekał dość dłuższą chwilę a czyjąś pomoc, jakąś oznakę życia z drugiej strony. Minuty mijały a on się tylko bardziej niecierpliwił, uznał, ze tamten ktoś już sobie dawno poszedł (no masz tarczę to jak mam wiedzieć czy jesteś?) więc nie czekając tu do *** śmierci, ruszył w głąb tunelu.