Wszedł z opuszczonym łbem. Niby nic nie ronił a był zmęczony, zdołowany, ale czemu? No właśnie sam tego nie wiedział, samo jakoś tak mu przyszło. Może ostatnie nieudane polowanie tak na niego zadziałało? Być może.
Westchnął i zaczął iść ku swemu ulubionemu pniu, które leżało tuż za pewnymi krzakami, obok niewielkiego źródełka. Nikt prócz niego nie wiedział o tym miejscu, zresztą on sam ledwo tam trafiał. Już miał skręcać w lewo do strumienia gdy mu się zdawało, że wśród zieleni widzi coś czarnego, znajomego. Zaczął iść w tym kierunku i zobaczył znajomą, kumpelę czy nawet przyjaciółkę, kto wie... w sumie znał ją bardzo długo, zawsze lubił niejedną już wspólnie przygodę przeżyli, że chyba może ją nazwać przyjaciółką?
-Cze... - już miał się z nią przywitać gdy zobaczył okaleczoną łapę.
-Cco... to, dlaczego? - zapytał gdy skapnął się, że to ona sama sobie zrobiła.