Wbiegłam i rozejrzałam się.
-I co? Nie mów, że nie ostrzegałem- Za mną pojawił się Ivo.
-Człowieku, czy ty jesteś mądry
-Bardziej niż Ci się wydaje- Zadrwił sobie.
-Co on Ci takiego zrobił, chodzi o mnie, odwal się od nich.
-Załóżmy, że to zrobię… Co dostanę w zamian?
-Słucham? Ty mi jeszcze łaskę robisz? Możesz się wypierać, możesz próbować mnie zabić, jednak nie zapomnij, że czy chcesz, czy nie jesteśmy rodziną…
-Rodziną? Nie znam takiego słowa.
-Po co zawierałeś ten pakt, co on niby w sobie takiego zawiera, że taki jesteś.
-A to już nie twoja sprawa piesku.
-Zamknij się. Jesteś zadowolony? Nie masz w sobie ani krzty dobroci, czy zaufania? Masz serce i masz słabe punkty, dobrze wiesz, że gdybym i ja chciała, to już by Cię tu nie było.
Ivo spojrzał na mnie rozbawiony tym jak się produkuję, lecz po chwili stał się poważny.
-Skoro tak, to czemu tego nie zrobisz?
-Bo nie jestem tobą.
-To jest jakiś argument, może troszkę się pomyliłem, dobra dam Ci odrobinę czasu, jednak wiedz, że na tym nie poprzestanę. Prześladować mogę was do końca, może mniej brutalnie, ale spodziewaj się mnie zawsze…
-Idiota...