Te zmiany postaci serio zaczęły go już męczyć. Pfu, zmęczyły już wcześniej, teraz bardzo irytowały, żeby nie powiedzieć, że wkurwiały. Basior ruszył naprzód, zderzając się z waderą. Siła uderzenie na moment ich od siebie odrzuciła jednak ponownie natarł, atakując przy tym łapami i kłami, choć nie gryzł za mocno, po prostu tak jakby lekko szczypał by było wiadomo, gdzie w prawdziwej walce miałaby ubytki w ciele. Jego ciało, głównie łapy, płonęło niszcząc każde zbliżające się pnącze, które usychało i zbytniej krzywdy mu nie robiło, jednak dodatkowe ataki jej patrona znacznie utrudniały sprawę. Jak już tak się bawią mógłby wezwać swoich towarzyszy, czy zmienić się w smoczysko, któremu by nic nie zrobiła, ale wolał się wycofać, poddać czy jak to tam nazwiesz. Ogółem i tak już dawno przegrał, wynik było oczywisty. Cofnął się i gestem dał do zrozumienia, że się już poddaje.
-No nieźle, tytuł dowódcy jak najbardziej zasłużony - stwierdził tylko z uśmiechem na pysku.