Łeb go już przestał boleć, jednak wciąż nie wiedział jak się znalazł w tejże krainie, co za cholerna skleroza go dopadła. Skleroza, tsaa jasne, na pewno ktoś go specjalnie ogłuszył/otruł czy coś w ten deseń i tu przywlókł, tylko po co? No nic, zaprzestał rozwodzenia na ten temat, ponieważ trafił w kolejne dość ciekawe miejsce. W ciągu ostatnich kilku dni z nieba spadło dość sporo śniegu, więc przestały go dręczyć okropne upały, wreszcie przyjemny chłód. Po chwili w tych ciemnościach dostrzegł jakiś ogień, oho nie był tu sam. Przystanął na chwilę i rozejrzał się w koło, nic nie zauważył, więc ostrożnie stawiając każdą łapę zaczął się zbliżać do ów ognia. Gdy już był dość blisko zobaczył śpiącą sylwetkę jakiegoś basiora. Chyba spał twardo bo w ogóle nie skapnął się, że Isek jest tak blisko, a każdy inny dość szybko się się zorientował, ponieważ jeśli chodzi o podchody to Is jest okropny, zawsze coś trzaśnie mu pod łapą, kichnie się przez przypadek i takie tam badziewia przez które nigdy nie będzie dobrym szpiegiem itp. Chwilę się zastanawiał, co by basior zrobił gdyby go tak obudził czy coś. Niby Isoschi nie należał do złośliwych wilków szukających wszędzie zaczepki, ale tak słodko śpiący wilk aż się prosił o poprzeszkadzanie. Zrobił ze śniegu, tego nieco podtopionego przez ogień, jakąś lepszą śnieżkę i rzucił w nią w samca, nieco dziecinna zagrywka, ale przecież Isek to wyrośnięty bachor.
-Nie śpij tak bo cię okradną - syknął, miało to zabrzmieć poważnie, jednak i tak ten okropny uśmieszek musiał się pokazać a o radosnych iskierkach w oczach to nawet nie wspominam.