Stał gdzieś tam z boku, wciąż uważnie przyglądając się sytuacji, jednak w pewnym momencie, aż musiał oczy przetrzeć ze zdumienia. Tu niby walka, groźny stwór (dobra... uznajmy, że groźny) a tu jakby nigdy nic ploteczki, ploteczunie, miłe pogawędki.
-Aleście waleczni, takich wojowników to moje oczy jeszcze nie widziały... najwidoczniej naprawdę mało widziałem - mruknął niby pod nosem, niby sam do siebie, ale możliwe, że reszta go słyszała, w każdym razie nie miał zamiaru ich wykpić czy coś, on prostu był zaskoczony takim zachowaniem i tyle. Ich, ich... ale wbijam wszystkich do jednego wora, przepraszam... Dom jakoś nic nie mówił, wciąż czarnego wzrokiem śledził. Is, chociaż nie zamierzał brać udziału w walce, jeśli by do takowej doszło to jednak chętnie by pooglądał jakieś starcie, kibicowałby, dopingował i takie tam ciekawe rzeczy, ale chyba i z tego nici, no nic.