Weszła, lecz bez swojego sarkastycznego uśmiechu. Spuściła smutnie łeb i wędrowała na ślepo, przez białe zaspy śniegu. Wzrok wbijający się w białą i zimną powierzchnę ziemi, zawędrował na oblodzoną taflę wody. Przystała na długą chwilę, przy śliskim brzegu zbiornika wodnego. Wadera nie miała świadomości,że jej seerce zaczyna umierać,robiła się coraz słabsza.
Spojrzała na śliską taflę wody. Widniał tam wizerunek-jak twierdziła Sierra- potwora. Zarysowała swoje odbicie ostrymi pazurami.Drapnięcie wydało przeraźliwy pisk,który zmusił do ucieczki sarnę kryjącą się za drzewem. Biała wadera ruszyła w pogń za zdobyczą. Sarna biegła szybko,lecz potknęła się o wielką gałąź leżącą nad brzegiem wodopoju, przez to Sierra miała już ją w pysku. Jednym kłapnięciem szczęki ugryzła sarnę w zad. Samica nie miała już szans,więc się poddałą. Wadera zaniosła zdobycz pod drzewa i rozrywała po kolei kości i zajadała się pysznym mięsem.