Zachichotałam grobowo.
- I bardzo dobrze, cudeńko, to nie powinno mieć dla ciebie żadnego znaczenia. Ani już, ani nigdy.
Nie miałam zamiaru zniżać się do poziomu Vail (Dzizaz, jak kiedyś napiszę Twoje pełne imię, to mi pogratuluj. Zawsze zapomnę. xD). Owszem, zdarzało mi się narzekać na los, ale etap permanentnego focha na resztę świata miałam już raczej za sobą.
Dostrzegłam siedzącego wilka, wpatrującego się w nas już od chwili. Pod niebem pokazała się Rachil. Znakomita gromadka.
Zdecydowałam sie na kontakt z waderą.
~Te, krew z krwi! Pozwoliłabyś tu na chwileczkę? Brat ci, powiedzmy... zaniemógł.