Weszła. Nie było to jakieś bardzo nadzwyczajne wejście, z resztą, i tak nie miałaby przed kim się pokazywać. Większość jej znajomych wywiało w różne strony świata, teraz na tych terenach została mała garstka. Przeciągnęła się i rozłożyła skrzydła, by po chwili je złożyć ponownie. Rozejrzała się po terenie. Zacne miejsce, doprawdy.
Wadera, bo raczej nią jest, usiadła. Zaczęło jej się nudzić jej nowe wcielenie. Bycie potężną waderą, niekiedy przerastającą większość basiorów jest niezbyt fajne. A zwłaszcza jak podejdzie jakiś szczeniak i powie "proszę pana".. No, czas na metamorfozę.
- Karo, chyba nie myślisz o tym na poważnie? - odezwał się Kaaz, nagle pojawiając się za samicą.
- Odpieprz się - prychnęła. Cholera. Charakter też by pasowało pozmieniać. Jak zdechnie będą ją pamiętać jako starą, wredną waderę. Nie lepiej zachowywać się jak ludzki weteran wojenny, który jest surowy, nienawidzi braku dyscypliny jednakże jest odpowiedzialny i opiekuńczy.
- Grzeczniej, grzeczniej - mlasnął basior, kładąc się.
- Myślisz, że mogę zmienić parę mocy? Znudziłeś mi się, idioto.
- Nawet nie próbuj mnie wyrzucać! - powiedział, lekko zaniepokojony. Jego ciało "mignęło". Jak hologram.
- A bo co? Z resztą, jesteś nudny, głupi i chamski. Nie wiem, dlaczego ojciec kazał mi Cię brać.
- Ah. Ojciec. Właśnie. Nie zapominaj, że zmieniając swe życie musisz z nim podyskutować na ten temat.
- Jeszcze czego. Jest już stary i głupi. Pomyśli, że zdechłam i pojawiła się inna Karo. Przestał to kontrolować. Za dużo mnie umarło. Z resztą, podobno mnie wydziedziczył. Nie interesuje mnie to.
- Bo Ci się uda. Yhyyyyyyyyyyyyyyyyyyym, już to widzę. - odparł Kaaz.
Wadera wyciągnęła z torby książkę. Skąd miała torbę, to ja nie wiem. Ale pojawia się jak chce. Karo odszukała odpowiednią stronę.
- "Żeby zmienić kilka mocy, należy zdezaktywować najmocniejszą moc. Jeżeli Twa moc przyjmuje materialną postać, należy ją zabić." KAAAZAAAAR, CIEŁOPIE, CHODŹ TU! - zaczęła wrzeszczeć Karo, widząc, że basior zaczyna uciekać. Wzbiła się w powietrze i lecąc nad nim wyobraziła go sobie w antymagicznej klatce, z której nie idzie się uwolnić. Wylądowała obok klatki i wyszczerzyła się.
- Wybacz Kaaz, ale muszę tego dokonać. Mam nadzieję, że ojciec wyśle Cię do lepszego miejsca niż to - westchnęła. Użyła elektrokinezy mentalnej. Basior zaczął się miotać i wrzeszczeć. Chwilę później Karo walnęła go parę razy piorunem. Kaazar wydał ostatni jęk i padł.
- Wreszcie spokój - mruknęła, odlatując z tego miejsca. Niech ta klatka sobie stoi. Kaazar i tak zniknie.
- Dobra, moce zmienione - mruknęła po chwili, wertując książkę. Wygląd.. no to już - powiedziała. - Jest świetnie. Lepiej niż było. Bwahahaha.