Wszedłem z Mili, pokazywałem jej tereny watahy, więc temu weszliśmy tu a nie na łąkę szczenią.
-Młoda, jesteś już na tyle duża, że powinnaś już jeść coś innego niż tylko mleko - powiedziałem do Mili
-A co takiego miałabym jeść? - zapytała młoda.
-No tak szczerze to dokładnie nwm ale załóżmy, że myszki - powiedziałem
-Kochanie popatrz tam...- wskazałem małe gnazdko mysz ukryte pod korzeniem drzewa
-To są myszki, chodź szybko a tatuś złapie Ci jedną - powiedziałem i z Mili ruszyłem do drzewa -Tylko chodź cichutku - szepnąłem i szybko chwyciłem małą myszkę, ale to nie było takie łatwe gdyż matka ją zadziornie broniła.
-Proszę kochanie rób to co ja...-rzekłem i wziąłem jedną mysz a drugą dałem Mili
-Ząbki masz ostre, więc chwytasz ją w pysk i gryziesz...-powiedziałem zjadając mysz. Po skończeniu (co mi bardzo szybko poszło) obserwowałem staranie mojej córki.
-Tato, nie mogę...no nie mogę jej ugryźć - powiedziała trochę smutno
-No trudno, dzisiaj Ci pomogę ale jutro już sobie poradzisz - powiedziałem i zacząłem ćwiartkować myszkę.
-Proszę kochanie - teraz Mili poszło o wiele lepiej.