Leżałam tak przez moment, bez ruchu, bez słowa.
-A może by tak chociaż raz… - Wciąż obserwowałam wszystko co było w dole. Wstałam i podeszłam do krawędzi. Rozejrzałam się lekko wkoło i znów wróciłam do przyglądania się. - Skoro i tak jestem tu bez najmniejszego użytku. – W tym momencie już straciłam chęci na cokolwiek, na dalsze życie, na te rozterki, czy nawet milsze chwile. Całkowicie przestało mnie obchodzić co się ze mną stanie. Stałam tak przy tym końcu, nie mogłam się przemóc, lecz czułam, iż chcę to zrobić. A może nie chciałam, może to był po prostu najlepszy sposób na ucieczkę od obecnych problemów? Stałam jak ten kołek, niby chcąc, nicy nie chcąc. W końcu jednak przemogłam się i skoczyłam. Oczy miałam zamknięte, bałam się je otworzyć. Czułam tylko jak spadam w dół, jednakże coś nie wyszło. Słychać było tylko głośne, mocne łup. Uderzyłam o jakąś skalną półkę, której wcześniej jakoś nie dostrzegałam. Trudno, leżałam tak w samotności, ledwo dysząc. Czy byłam połamana? Nie wiem. Raczej nieprzytomni tego nie czują. Wcześniej nawet nie raczyłam pomyśleć, by ktoś mógłby mi pomóc.