Najpierw szelest, teraz śmiech. Obróciła się i spojrzała na basiora, który leżał spokojnie pod jakimś drzewem. To na pewno nie on chichotał. Wyglądał na spokojnego, jakby nic nie usłyszał. Może to tylko w głowie Yenn, albo po prostu miała zwidy? Nie, wyraźnie coś słyszała, a nawet czuła. To nie było normalne. Podniosła się i weszła w krzaki, w celu zbadania hałasów i śmiechów. Może to jakieś szczenięta? Nie, niemożliwe, śmiech był bardziej ludzki. Ale ludzie rzadko kiedy opuszczają tereny swych siedlisk.