-raz zawołała ej słyszysz mnie? cholera szlak by trafił całą tą wyprawę później sama sobie to miejsce zwiedzę słyszysz fajtłapo ! warknęła na razia po czym zawołała gellusa. -bierz go na plecy do lecznicy! pomogła gellusowi załadować razia na grzbiet po czym poczekała aż wielkie sworzenie wystartuje wzbudzając przy tym chmurę pyłu i sama ruszyła za nimi zmieniajac się w sokoła jak najszybciej umiała i pognała za stworzeniem cały czas mając razia na oku. czuła się trochę winna że zabrała go na tą szaloną wyprawę, ale przecież to o niego tu chodziło.
Stałąm się już normalna,nie było krwi,wystających kości i świecących wiśnowo oczysk,tylko ładne glębokie wiśniowe oczęta. Troche przyspieszyłam żeby nikt mnie nie dogonił,chociaż nie było szans,bo leciałam już 300 km/h
(geluś to nie gadzina ;_; ale muszę go namaziać bo trudny do wytłumaczenia) ryknął wściekle kiedy siła powietrza odepchnęła go w dół z pewnością dogonił by istotkę i rozerwał i zeżarł.był wściekły targały nim emocje. ale po chwili opamiętał się i zawrócił do rachil bo wiedział że go potrzebuje.
gelluz złapał wielkiego węża i oswobodził razera po czym ruszył w pościg za sierrą nie myśląc nawet o dodaniu sobie skrzydeł. wbijał ogromne pazury w kamień i biegł po ścianie z wściekłym wyrazem pyska. (niczym spiderman xD)
rachil podbiegła do nieprzytomnego razia i zaczęła nim potrząsać -RAZIU RAZIU słyszysz mnie? wrzeszczała jak opętana. sprawdziła puls. słaby ale wyczuwalny.odetchnęła chociaż z przerażeniem stwierdziła że razer ma jakiś krwotok wewnętrzny zastanawiała się przez chwilę co zrobić.
Nagle Wielki wąż puścił basiora. Widząc to na twarzy miałam przerażenie. Rzuciłam się w ucieczkę. Wzleciałam i ruszyłam w stronę wyjścia.Po drodze zachaczyłam o jakiś dziwny kolec wystający z ściany tunelu,robiąc wielką bliznę pod okiem -Ał!-krzyknęłam,ale nie przestawałam uciekać
rachil warknęła wściekle a jej medalion na szyji zapłonął.czerwonym blaskiem. na ten sam kolor mieniły się oczy gellusa który wrócił do swoich rozmiarów. 6 łapami zachaczył o ziemię. rachil zrobiła tak samo jak jakieś dwa odbicia.
-DOSYĆ! zagrzmieli jednocześnie a ich złączone głosy zagrzmiały jak burza.
-jeżeli nie przestaniecie pożałujecie! ryknęli wściekle. a sama rachil drgała z wściekłości. nienawidziła wręcz bezpodstawnego odbierania życia. byłaby wtedy w stanie zabić tą osobę co bardzo rzadko robiła. właściwie nigdy. chyba że w ostateczności. tak jak teraz.