Wysłany przez: Karoiiina
« dnia: Maj 23, 2014, 20:40:10 »
Wadera zaczęła nerwowo łazić po klatce. Co tu robić, co tu robić. Właśnie.
Przypomniało jej się, że ma taką super epicką moc, dokładniej mówiąc, syreni śpiew. Każdy może jej się podporządkować. Machnęła ogonem, przywarła mocno łapami do ziemi. Nabrała powietrza do płuc.
- Słuchajcie mnie stwory, słuchajcie mnie! Od Demona odwalić macie się. Z klatki wypuścić mnie, odejść sobie tam gdzie - to co pierwsze przyszło jej na myśl, wypowiedziała śpiewnie. I tak, jak oczarowani, puścili basiora, wypuścili ją z klatki. Przeciągnęła się.
- Dobra, a teraz ziomki, stworki, czy jak tam się kurde zwiecie, po co nas tu trzymacie i czy łaskawie możecie nas wypuścić? - spytała. - Znaczy, nie do końca łaskawie, bo my nie żebrzemy o jakąś pieprzoną łaskę, chcemy po prostu sobie wrócić do domu, tak trudno zrozumieć?
Stwory zamyśliły się. W końcu rozstąpili się tak, że po dwóch stronach stało po dwóch. Wkroczył, najwyraźniej mówiąc, władca. Uśmiechnął się.
- Do domu? Nie za wcześnie? Może się czegoś napijecie? - spytał beztrosko, jakby miał wyjebane. Słudzy podali dwie miski napełnione czymś podobnym do wody.
- Pijcie, jak wypijecie będziecie w domu.. tam gdzie wasze miejsce - powiedział z tajemniczym uśmiechem i zniknął, tak jak jego słudzy.
Wadera machnęła ogonem i powąchała ciecz. Pachniała jak woda. Spojrzała na Demona.
- Pijesz? - spytała cicho.