Sukcesy!...i porażki
Magda ty tchórzu!
Szłam spokojnie na przystanek autobusowy.Jak zwykle przyszłam trochę za wcześnie, bo szybko chodzę jak na masywną dwunastolestkę.Czekałam piętnaście minut na autobus.Dzień zapowiadała się dobrze,bez tego dnia angielskiego i biegów.Od samego rana byliśmy na intensywnych próbach.Ala ''angliczka''-bo tak nazywamy babkę od angola-musiała się mnie czepnąć za to że nie umiem roli.Ale ja odparłam
-Prze panią!Ale jak ja mam się nauczyć w kilka dni tego Shakespira!
-Jakie kilka dni!Były dwa tygodnie!Poza tym to był krótki tekst.
Myślałam co tu jej odpowiedzieć.Nasówały mi się takie brzydkie wyrazy.Ale to przecierz nauczycielka i przupał mi się by dostało.
-Prze paniom-mówiłam tak specjalnie-Jako to biedzie.
-Będzie...będzie...do-Angliczka chciała powiedzieć ''do dupy''-Byle jak!
-Nauczę się teraz...albo mam pomysł...może wezmę jakąś książkę z biblioteki i tekst w to włożyć i będę czytać...bo jako tako to czytać umiem.-Na samą myśl gdy miałam iść do bananowni (to nazwa biblioteki szkolnej-wzięła się od pzezwista bibliotekarki ''banan'') otrząchnęło mnie.Tam śmierdzi zdechłymi molami i szczurami!
-Dobrze..dobrze...A teraz czytaj to!
Wzdychnęłam-To be,or not to be-that is the question...-i tak dalej...
-Jakoś to będzie.Czytaj to i ćwicz.
-Dobrze prze paniom.-odeszłam i podeszła stojących w kącie koleżanek
-Idziesz do Banana?-Powiedziała jedna z koleżanka.
-Nie mam wyjścia...tylko żebym nie udusiła się-zmarszczyłam twarz z obrzydzenia
-Ma tą swoją krótką spudniczkę i jasne rajstopki...i nieogolone nogi-powiedziała druga koleżanka
-Bleee...-ochciało mi się żygać-Dobra...tylko powiedzcie mojej mamie, że ją kocham-powiedziałam z żalem.Oczywiście robiłam se jaja.
Poszłam do tej biblioteki i wzięłam-jakąś starą,spróchniałą książkę.Śmierdziała stęchlizną,''gorzej niż spocony szczur''-określenie mojego taty.
Gdy nadszedł czas przedstawienia nogi miałam z waty,głos zamarł w gardle a w brzuchu mieszała mi się poranna jajecznica-Trema!zwykła trema.''Magda ty tchórzu!nie potrafisz wymówić paru zdań po angielsku!''-pomyśłałam szczypiąc się w łydkę.W końcu nadeszła moja chwila.Podeszłam do mikrofonu nieśmiałym krokiem i zaczęłam spoglądać-to na teks w bananowej książce,to na publikę.Kiedy skończyłam odetchnęłam z ulgą.Na koniec Angliczka dodała
-Dziękuję wszystkim za uwagę.Prawda że w tym roku Anglia ma Igrzyska i z tego powodu zapraszamy na mecz Polska-Anglia i biegi przełajowe!
Na słowo ''biegi przełajowe '' zaczęło mnie mdlić.Po wyjściu z sali koleżanka zapytała mnie
-Będziesz biegać?
-Niee...to nie dla mnie...skompromituję się.Wiesz jakie mam oceny z WFu.
-Ja też mam słabe i jakoś idę.Dla samej siebie!
-Ja tam sobie dawno udowodniłam, że moją dobrą stroną nie jest szybkość...
-No co ci zależy.Idź!Patrz-pokazała na przygotowywującą się Malinowską.Malinowska jest gruba-grubsza ode mnie.Spojżałam na nią wzrokiem typu ''ale żal.''-Taka gruba idzie a ty nie...pokaż na co cię stać-zaśpiewała kawałek refrenu piosenki ''Pokaż na co cię stać'' zespołu Feel.
-Może...-wzdechnęłam
'Kuźwa...Ona ma rację!Idź i pokaż na co cię stać i pobiegnij!Nie ważna jak szybko....ważne że pobiegłam''-pomyślalam w duchu i zrobiłam taką minę typu ''To jest mój czas''