Ugięłam łapy, spogladając na tamtego basiora. Uszy położyłam płasko na czaszce. Był o wiele silniejszy ode mnie, wyczuwałam to. Nie dałabym mu rady. Nagle usłyszałam hałas, jakby coś się nieudolnie przedzierało o chaszcze. Jęknęłam w duchu. Ten szczeniak, Marvel.
- Ei, młody! Ciszej nieco! - syknęłam do niego ledwo słyszalnie. Na nic, basior go usłyszał. Pozostawało tylko albo się ukryć, albo odbić szczeniaka. Wstałam. Podeszłam bliżej, ale na tyle, żeby basior nie mógł mnie zaatakować. Warknęłam głucho. - Puść go.