cd.
Pierwsza noc w nowym miejscu. Nie mogłam zasnąć, choć Amy już spała. Miałam szczęście, że nie złożyłam namiotu. Teleportowałam się do niego i zastałam moich wilczych przyjaciół, drzemiących obok niego. Zaraz potem moje uszy i ogon zmieniły się na wilcze. Jeden z nich się obudził i podbiegł do mnie uradowany.
-Avril! Jak pierwszy dzień w szkole? Masz jakieś koleżanki?
-Tak, mam. Są naprawdę bardzo miłe…
-Coś nie tak?
-Nie, nic. Jak tam Lucy? Ostatnio była mocno ranna…
-Już z nią w porządku. Martwi się o ciebie chyba najbardziej z nas wszystkich…
-Nie dziwię się. Gdzie ona jest?
-Przepraszam, ale jest w twoim namiocie.
-Nie ma sprawy. Oby tylko była zdrowa. – pogłaskałam wilka. Uwielbiał to. Po paru minutach obudziła się cała sfora, która liczyła siedem wilków. Wszystkie mnie uwielbiały. Śmiejąc się, bawiłam się z nimi do rana. Nie chciałam budzić Lucy… Niestety, nie udało mi się. Mały lisek wyjrzał nieprzytomnym wzrokiem z namiotu. Kiedy mnie zobaczyła, nie mogła się powstrzymać i z impetem rzuciła mi się do rąk. Kiedy się uspokoiła, zaczęłam powoli ją głaskać, a moje uszy i ogon znów się lekko zmieniły.
-Wybacz, Lucy. Muszę już iść. Zaraz mam lekcje. – delikatnie odłożyłam liska i zniknęłam. Lucy prawie się popłakała… Wiedziałam, że nie powinnam się zaprzyjaźniać ze zwierzętami. Rozstanie z nimi sprawia ból nie tylko mi, ale też moim przyjaciołom…
…
Pierwsza lekcja nie była nadzwyczajna. Najprostsza w świecie matematyka. Kolejną… kolejną mogę nazwać z lekka dziwaczną. Niby biologia z tematów anatomii… ale nie ludzkiej. Uczyliśmy się o ich podstawowej budowie ciała potworów, tylko opartej na ludzkiej. Za to na WOSie rozmawialiśmy o rodzajach potworów i ich zwyczajach. Kolejną lekcją, jaką zaliczyliśmy, był angielski. Po prostu. Najśmieszniej wyglądał chyba WF. Zwłaszcza w wykonaniu wilkołaków, kotołaków i mnie. Krótkie spodenki ślicznie zgrywały się z moim lisim ogonkiem. Co prawda, już na pierwszej lekcji wszyscy byli w ciężkim szoku, widząc u mnie inny ogon i uszy. Internat pozwalał na skrócone lekcje i długą przerwę obiadową. Dzięki temu mieliśmy mnóstwo wolnego czasu.
…
Minął tydzień. Rautt wciąż się nie pojawił, a ja codziennie odwiedzałam Lucy. Zaprzyjaźniłam się również z Amy. Dzięki niej, wyglądałam czasami normalnie… W każdym bądź razie, martwiłam się o chłopaka… Któregoś dnia, wracając do pokoju zobaczyłam Rossę. Zaczepiłam ją, pytając gdzie jest Rautt. Dziewczyna tylko na mnie warknęła i poszła dalej. Zdziwiona wzruszyłam ramionami. Pozostało mi tylko czekać…
…
Uwielbiam tą szkołę… Mnóstwo fajnych osób, las dookoła… Jedyna ścieżka, ułożona z kostki brukowej, łączyła budynek szkoły z pokojami uczniów.
-Bunny! Gdzie idziesz?
-Do Lucy. Spotkajmy się wieczorem, u niej.
-Ok. – powiedział, po czym zniknął w pobliskich krzakach. Siedziałam teraz na ławce, całkiem sama. Patrzyłam na mijające mnie osoby…
…
-Luisa! - krzyknęła pielęgniarka, która zauważyła ją na korytarzu. –Chodź tu!
-Co się stało!?
-Mamy wyniki!
-Tak!? – spytała lekko zaskoczona. Nie wierzyła, że pielęgniarka naprawdę zrobi to tak szybko.
-Tak. Dziewczyna jest duchem, ale jeszcze przed śmiercią, dostała dożylnie krew wilka, kota i królika. Dopiero potem wstrzyknięto jej wampirzy jad.
-Ach… Ale kto mógł to zrobić?
-Nie wiem… Na pewno nikt z naszej szkoły.
-Przynajmniej o tyle dobrze. Idę przekazać to Ririn. Trzeba będzie wyśledzić tego wampira.
…
Siedziałam samotnie na ławce, kiedy podeszła do mnie Kira – wampirzyca z klasy Rossy. Długie, brązowe włosy, jak zawsze rozpuszczone i czarna mini wyglądały na niej naprawdę seksownie. Siostra Rautta przekonała wszystkich ze swojej klasy, żeby się ze mną nie kumplowali. Co więcej, byli do mnie wrogo nastawieni.
Dziewczyna patrzyła na mnie wrogo. Zadzwonił dzwonek, ale Kira nie zareagowała. Patrzyła na mnie, z chęcią mordu w oczach. Kiedy wstałam, obnażyła kły.
-Wiesz, jak Rautt przez ciebie cierpi? Z tym się wiąże również cierpienie naszej siostry, Rossy…
-Rautt nie cierpi. To, że się na mnie obraził, to nie moja wina.
-Ale to ty próbowałaś go zabić.
-Ale nie zabiłam! Daj mi spokój… - kiedy zaczęłam iść w kierunku szkoły, poczułam mocne szarpnięcie w tył. Upadłam na plecy, robiąc przewrót w tył. Szybko wstałam i podbiegłam do Kiry. Złapałam ją za rękę i założyłam jej delikatną dźwignię.
-Powaliło cię!? Puszczaj!
-A nie będziesz mnie atakować?
-Nie! – puściłam ją i byłam od razu gotowa do obrony. Nie myliłam się. Dziewczyna zaczęła szykować się do skoku.
-KULA ZNISZCZENIA NUMER 4! - krzyknęłam szybko i wycelowałam w wampirzycę. Dziewczyna zrobiła unik, ale i tak kula zahaczyła o jej ubranie i ją poparzyła. Nie martwiłam się, że trafi do pielęgniarki. Już tam leżało kilka osób.
-Nie myślałam, że umiesz powiedzieć to zaklęcie bez ‘zaśpiewu’. Niewiele osób tak umie.
-To nie wszystko. Umiem znacznie więcej! – w moich ustach pojawiły się wampirze kły. Jeszcze nigdy ich nie miałam… Szybko teleportowałam się za dziewczynę i zatopiłam je w jej szyi. Napiłam się trochę, ale zaraz potem wróciłam na poprzednie miejsce. Jej krew nie była najsmaczniejsza.
-Co to miało być, króliczku!? – Kira oszołomiona trzymała się za szyję. Nie wiedziała, jak to się stało. Chwilę po tym, zawyłam jak wilk. Z krzaków wyskoczyły trzy wilki - biały, czarny i biało-szary. Znałam je bardzo dobrze.
-Wołałaś, Avril? – spytał biały wilk. Był przywódcą watahy.
-Tak, Kiba. Moglibyście się zająć tą dziewczyną? – wskazałam na Kirę. Po jej szyi ciekła krew.
-Z przyjemnością! – stwierdził i rzucił się na nią. Blue – czarna wilczyca z niebieskimi oczami, złapała wampirzycę za nogę, mocno się w nią wgryzając. Trzeci wilk, niezbyt duży, bo dość młody, patrzył na swoich rodziców. Usiadł obok mnie.
-I jak, podoba ci się? – spytałam Rica. Mruknął na tak, a ja zaczęłam go głaskać. Kiecy Kira została nieźle poszarpana, podziękowałam Kibie. Wilki ukłoniły mi się i odeszły w las. Wzięłam dziewczynę na ręce i teleportowałam się do pielęgniarki...