W świecie realnym mijały godziny i drobne ciało malca pokryte było już warstwą śniegu.Bicie jego serca przypominało teraz zanikający szmer konika polnego,któremu towarzyszył płytki,nie wyraźni oddech.
~Jednak w tym lepszym miejscu minęła zaledwie chwila,gdy urwis szedł po łące.Nagle w oddali zauważył waderę o gęstym śnieżnobiałym futrze,spojrzała ona w stronę malca,po czym uśmiechnęła ciepło,a zarazem łagodnie.
-mama?-wyszeptało szczenie,w jednej chwili znalazł się przy waderze,wtulając się w nią i ocierając,na co jego matka reagowała tym samym.Chwile zastygli w bezruchu.
-Wybacz że nie mogę być z tobą-zaczęła,ocierając się pyskiem o jego łepek-że nie jestem w stanie Cię chronić,ale niedługo wszystko się zmieni,zobaczysz..Ja teraz muszę iść,to nie jest twój czas
-Mamo nie idź..-jęknął żałośnie,zanosząc się płaczem.
-shhh..niedługo się spotkamy-po tych słowach wilczyca rozpłynęła się,a malec desperacko próbował ją odszukać,jednak na marne.Krzyczał i błagał,jednak na nic to się zdało,w kolejnej chwili świat zaczął znikać,aż w pełni się rozpłynął.~
Uchylił ciężkie powieki,z jego pyska wydobył się niemy jęk bólu,znowu czuł swoje cielesne obolałe ciało,znowu czuł chłód i pustkę w sercu,jednak czuł także ciepło,dziwne ciepło które nie pozwalało mu zamarznąć,był to rumianek,migotał jasnym światłem,rozgrzewając ciało malca i poprawiając jego stan fizyczny,jednak niestety lodowy kwiatek nie był w stanie ocieplić jego spustoszonej psychiki,gdzie wiecznie temperatura była na minusie.
Malec poderwał się niezdarnie,po czym ruszył,zdając się na ciepło kwiatka.