-On..-
-Tak,tak,pewnie ruszył w swoją stronę w poszukiwaniu przygód hm?Heh..w ogóle się nie zmienił-
-Chodzi to,że...-
-Aaaa...ma już własną rodzinę? Wy to zawsze byliście typem podrywaczy..-zaśmiał się
-Daj mi dokończyć..-Razer tracił już cierpliwość
-A spotykacie się chociaż?bo..-
-On nie żyje rozumiesz to?!-przerwał mu
-Jak to?!-
-Po prostu nie żyje!czaisz?!-
-Wybacz,nie wiedziałem,nie chciałem ciebie zdenerwować!-
-Już zdenerwowałeś...-
-Proszę powiedz mi chociaż jak to się stało...
-Spłonął!Spalił się żywcem...i to moja wina!a teraz zmieńmy proszę temat!-
-Emmm...no dobrze...a więc...jak tam stado?-
-Przecież nie mam stada...-
-A no faktycznie...to może co u dziewczyny?-
-Nie mam dziewczyny!-
-Heh..sory..to może...em...jak się masz?-
-Teraz to wręcz fantastycznie!Oberwałem w łepetynę od kumpla.-
-Ej no..skąd miałem wiedzieć,że to ty.Przypominasz mi takiego jednego,który jest mi winny kasę.Nie widziałem pyska i ciebie nie poznałem,a twój ma specyficzny wyraz haha!-
-Tak,tak...Bardzo śmieszne.Fajnie,że się spotkaliśmy.Było super,ale na dzisiaj mam już dość wrażeń.Rozumiesz?-
-Spoko..Jeszcze nasze drogi się skrzyżują.Pozdrów Radsula,choć ten pewnie jest na mnie obrażony,ale i tak pozdrów ok?-
-Ok..-
-A i jeszcze bym zapomniał!-
-Co jeszcze?-
-Uważaj na siebie.-
-Będę uważał...-
-Obiecujesz?-
-Obiecuje!Mogę już iść?-
-Zaczekaj chwilę-Darl podnosi głaz,a pod nim leży szkatułka.Podchodzi do Razera i wręcza mu ją.
-Po co mi ona?-
-W środku znajduje się twój naszyjnik z symbolem watahy.Zabrali ci go,to fakt,ale to twoja własność.Ukradłem go,dobrowolnie by mi go nie oddali-
-Dzięki..no to pa..-Razer złapał szkatułkę w zęby i wyszedł.