Warczałam, gryzłam i szarpałam się w uścisku basiora. Co on sobie myśli?! Najpierw mnie przewraca, a teraz jeszcze unieruchamia! To już za wiele. Znów wypuściłam lepkie macki myślowe. Czułam, że jego umysł gdzieś tam jest, ale nie mogę go dosięgnąć. Przeklęty wilk! Ale w końcu odpuściłam. Jedynie żal, że nie umiem się bronić ścisnął zimnymi szponami moje serce, i wycisnął głos z gardła. Zaczęłam wyć. Ale nie tak normalnie. Mój głos był przesycony żalem, i smutkiem. I ogromną wiedzą, jaką udało mi się uzyskać przez te całe życie. Jeszcze raz się szarpnęłam, ale to nic nie dało. W akcie desperacji odsłoniłam kły, i zaczęłam głucho warczeć.
-Może byś pomógł?-zapytałam drugiego wilka, albo raczej pisnęłam.