Leżała tak kilka godzin,patrząc w jeden martwy punkt.Wtem odezwał się Shandy"no już mała,nie płacz"
-to twoja wina, Shandy..-rzuciła krótko.
Shandy się roześmiał"tak? moja?ale co jest moją winą?"
-przez ciebie straciłam przyjaciela..-szepnęła.
"Przyjaciela? on nim nigdy nie był i nie będzie"-zarechotał Shandy"Biedna naiwna Menma"
-co ty możesz o tym wiedzieć-syknęła.
"No wiem tyle że wtedy powiedział tak słodząco, by chronić swoje nic nie warte życie..gdyby był twoim przyjacielem by Cię nie zostawił,nie porzucił.By lubił ciebie i nie skreślał Cię z powodu Mnie..nie mam racji? przecież nie jesteś niczemu winnaa...prawda?"
Śnieżna wilczyca westchnęła-no..chyba masz racje..
"Widzisz...chyba lepiej że dowiedziałaś się o tym teraz..Taki los odmieńca,Menmo..nie jesteś jak Oni wszyscy,więc odstajesz..nigdy nie będziesz z nimi..Wilki tak mają, że to co im nie znane wywołuje u nich strach..co prowadzi do tego że odrzucają czynnik którego się boją.Ty jesteś tym czynnikiem Menmo..Jesteś odmieńcem,przez to że masz w sobie mnie...masz w sobie potwora.."-zachichotał złowieszczo,po czym powiedział z udawaną troską"ale nie bój się,ja będę z tobą zawsze i będę Cię chronić.."
Wadera powstała,zachwiała się,po czym ruszyła.-tak Shandy..wiem..-szepnęła,po czym wyszła.