Na moje oko było ich tam około 10. Warknęłam lecz oni podeszli do przodu. Odskoczyłam do tyły gwałtownie.
-Witamy.. Witamy... Dawno się nie widzieliśmy... Czyż nie?-powiedział jeden z nich. Był to Kishan.
-Nie! Idźcie z stąd!-krzyknęłam. Szybko mnie okrążyli. *O nie! nie!*-krzyczałam w myślach.
Obróciłam się i uniknęłam ataku... Ale odwracając się popełniłam błąd. Dostałam czymś i zupełnie straciłam świadomość. Związali mnie i wrzucili na grzbiet jednego. Wybiegli <zabrana>