Jak wadera ruszyła zaraz dorównał jej kroku. No w końcu nie mógł jej opuścić, jeszcze tak nie było by ktoś był w miarę... miły, czy raczej tolerancyjny wobec jego osoby. Zazwyczaj to wygląda tak: "-Hej, jestem Isek srebrnogrzywek, a ty? Co porobimy? - Zostaw mnie w spokoju! Idź sobie!" także, no bardzo nie miło, nie koleżeńsko, nikt go nie lubi, taka ofiara losu, poniewierana, ale to przecież nie jego wina, że jest cholernym psychopatycznym optymistą. Ale teraz chyba jest jakoś inaczej, przynajmniej jeszcze go nie odganiała.
-Pochodzisz stąd?