Gdzieś niedaleko miejsca, gdzie znajdowała się Karo, pasł się nosorożec. Machnęła ogonem i przywarła niżej do ziemi. Wystarczy, iż wadera użyje łapy niedźwiedzia.. Jeśli nie zginie to przynajmniej oszołomi go na tyle, że będzie można go spokojnie dobić. W drodze rozłożyła skrzydła, wzbiła się do góry i zleciała prosto w zwierza. Ten upadł.
- Cholera, żyje - prychnęła, włażąc na duże cielsko. Miała jeszcze nieco energii. Walnęła go piorunem. Stała przez chwilę nieruchomo, aż ożekła, iż nosorożec nie żyje.