Weszłam.
Głosy zaprowadziły mnie tu. Znowu. Nie miałam pojęcia co słyszę, jak to słyszę, co się dzieje itd.
Zaczęłam zataczać kółko i kolejne i znowu. Chodziłam tak nie wiedząc czego szukam. Stanęłam przed stołem gdzie leżał spory nóż, który zaczął lewitować? Pewnie mi się przywidziało… Nie dość, że głosy to jeszcze omamy. Przez okno przedostał się dość silny wiatr, usłyszałam śmiech, dobrze mi znany śmiech.
-Ivo?- Szepnęłam przerażona, wiatr był tak mocny, że wszystko zaczynało się „przemieszczać”, drżeć.
Śmiech ucichł do rzeźni wdarł się błysk i już po chwili leżałam nieprzytomna.