Zostałam wniesiona do garażu.Dwaj chłopcy sprawnie zamknęli za sobą drzwi i wsadzili mnie do porządnej klatki.Obudziłam się po kilku minutach.Czułam zapach innego psa.Najwyraźniej klatka należała kiedyś do niego.Leżałam nieruchomo,słuchając rozmowy dwóch chłopców.
-Luca,co zrobimy z tym psem?
-Po pierwsze:to nie pies,tylko wilk.Po drugie:...nie mam pojęcia.Na razie mogę go trzymać tutaj,u siebie.Nie oddamy go do zoo,przecież wiesz,jak tam traktują zwierzęta...I jeszcze jakiś czas temu uciekła im mała wilczyca i prawie zabiła kilku ludzi.Ledwie uszli z życiem.
-Przecież wiem,Luca!Całe miasto tylko o tym gadało!
-W każdym bądź razie,ja się na razie nim zajmę.Nie ucieknie z tej klatki...Założę jej,bo to chyba ona,obrożę nadajnikiem,tą,którą kiedyś nosiła Cheza.
Chłopak podszedł do jakiejś pułki i wziął sporą obrożę.Podszedł do mnie i,nie otwierając klatki,założył mi obrożę.Pogłaskał mnie...Otworzyłam oczy i szybko poderwałam się do góry.Zaczęłam warczeć,a chłopak cofnął rękę jak oparzony.Zaśmiałam się i usiadłam,pokazując kły.