Ilumina: The first dangers
"Dziecko"
Amiya, przebrana za mężczyznę, kroczyła przez las. W kurtce miała ukryte maleństwo, owinięte w szarą szmatę. Szła z resztą ludzi. Większość kobiet została w wiosce ale Amiya wiedziała że coś jest nie tak. Gllan, chłopiec który, miał zaledwie dziesięć lat został brutalnie zabity przez Szarego Niedźwiedzia Kion tylko dla tego że ten widział jak poluje na wiewiórki aby wykarmić swoją chorą matkę i cztery młodsze siostry, którym było zabronione wychodzenie z wioski. Od kilkunastu miesięcy, kobiety miały absolutny zakaz wychodzenia z wioski, a jeśli nie usłuchały tego rozkazu był mordowane.
-Hej ty!- Ikar zawołał do Amiyi ale ta nie zareagowała. Ikar podbiegł do niej z pistoletem w ręku.
-Nie masz broni! Co z ciebie za łowca...Użyczę ci jej pod warunkiem że przestaniesz się ukrywać!- Ikar złapał Amiyię za nadgarstek i zaciągnął za drzewo. Szybkim ruchem ściągnął jej kaptur z głowy i ściągnął chustę, zasłaniającą twarz.
-Och Ikar! Czego chcesz?!- fuknęła Amiya.
-Jesteś odważna wychodząc z wioski do lasu. Tylko łowcy i zwiadowcy mogą to robić bez wiedzy Kiona.
-Jestem łowcą i zwiadowcą...
-Ale wygnanym.-przerwał jej Ikar. Bał się o nią. W szczególności że był on ojcem maleństwa. Nie chciał aby jego córeczka straciła matkę.
-Z kim zostawiłaś Sorę?
-Jest tu...nie mogłam zostawić jej w wiosce...-głos Amiyi się załamał. Wiedziała że zrobiła źle. Cholernie źle!
-Co?!- Ikar mało nie krzyknął.
-Zabrałaś ją ze sobą! Oszalałaś?!
Jakiś z mężczyzn zawołał resztę pokazując jeszcze świeże ślady krwi i łap.
-Wypuściliśmy Akumę i Hermesa...Oby udało im się dojść do najbliższej kryjówki.
-Uda im się to przecież wilki.- Ikar pocałował w policzek Amiyię i podbiegł do Kiona który, go wołał.
***
Tasaku szedł wraz z Saigo, Tiną, Nasą i Ridą gdy nagle w ich kierunku biegł obcy, kompletnie biały, młody basior. Za nim biegła grupa żołnierzy strzelającymi różnego rodzaju kulami. Wilk wyskoczył wysoko w powietrze. Przy każdym jego ruchu pojawiała się błękitna smuga. Z jego grzbietu wyskoczyło mnóstwo niebieskich iskier które ponownie wybuchły, tworząc coś na rodzaj skrzydeł ktore, uniosły go i sprawiły że nabrał on niesamowitej prędkości.
Nasa, Tina, Saigo i Rida byli zaskoczeni tym co widzą ale Tasaku zauważył jedną rzecz której, inni nie zauważą. Wilk nie panował nad czarem. Tasaku uderzył w niego Tarczą Powietrza tak aby postawić go do pionowej pozycji. Znał te zaklęcie. Jeśli skrzydła się złamią to nic nie stanie się temu co go wyczarował.
Skrzydła rozpłynęły się na tysiąc iskier. Wilk zaczął spadać z wysokości pięciu metrów. Ale kolejnym zdumiewającym zjawiskiem było to że wokół wilka utworzyła się tarcza z tych samych iskier. Gdy "spadł" na ziemię nie połamał łap ani nic sobie nie zrobił. A iskry zniknęły.
-Ludzie...Ludzie zbliżają się do waszych granic!-krzyknął. Jedna z kul dopadła wilka odrzucając go w bok. Lecz ten się podniósł szybko.
-Stać!- krzyknął Rida. Żołnierze natychmiast się zatrzymali.
-Jakie nosisz imię?-spytała Saigo.
-Akuma...Mam na imię Akuma.-odpowiedział prawie że śnieżnobiały wilk.
-Akuma?- Tina przeraziła się.
-O tobie mówił tamten wilk!- krzyknęła.
-Hermes...
-Przykro mi...zmarł pięć godzin po dojściu do nas do granicy...-powiedziała Tina.
-Czemu mamy ci wierzyć że ludzie są u naszych granic?- spytał Rida.
-Uciekałem przed nimi razem z Hermesem. Miałem nad nimi godzinę przewagi...-odetchnął głęboko. Lot, czary...większości nauczył się od Hermesa. To dla niego za dużo. O wiele za dużo.
Padły strzały.
-Ty zdrajco własnej rasy!-krzyknęła Nasa.
-Nasa! Zwołaj pozostałych przywódzców. Muszą stanąć do walki. Tasaku, Tina, Saigo...robicie co trzeba...-Rida wyskoczył w powietrze a z jego łopatek wynurzyły się rude skrzydła o rozpiętości pięciu metrów.
-Tina! Ściągnij wszystkich Srebrnych i każ im się stawić do walki w moim imieniu! Saigo, ty idź pomóż uciec w bezpieczne miejsce matki z dziećmi. Idź z nimi. Nie chcę aby coś ci się stało rozumiesz?
-Tak ale jestem..
-To rozkaz.-powiedział Tasaku, surowo patrząc na Saigo. Ta tylko kiwnęła głową i pobiegła w przeciwną stronę.
Tasaku myślał o najgorszym, biegnąc w stronę granicy. Czuł woń ludzi i ich krwi. Jakiś inny zapach nie dawał mu spokoju. Wirował w jego głowie. Nie chciał za nim iść ale jego instynkt kazał to zrobić. Zmienił kierunek i biegł za zapachem. Po chwili dobiegł do rannej kobiety trzymającej zawiniątko na rękach. Była ranna. Nóż tkwił w jej brzuchu.
Kobieta na widok Tasaku uśmiechnęła się tylko.
-Podejdź...nic ci nie zrobię.-wyciągnęła nóż ze swojego brzucha i rzuciła go za siebie i przysunęła się do drzewa, opierając się o nie.
-Możesz przemówić...i tak ta tajemnica nie ucieknie ponieważ ja już nie żyję...-powiedziała spokojnie kobieta.
-Po co wy ludzie przybyliście tutaj?-zapytał surowo.
-Z moim narzeczonym Ikarem i córeczką Sorą przybyliśmy tu aby szukać schronienia od człowieka zwanego Szarym Niedźwiedziem Kion. Przyszliśmy aby prosić o tymczasowe schronienie aby móc pójść dalej...Ale oni poszli za nami. Kion urządził polowanie na WAS gdy zabił dziesięcioletniego chłopca twierdząc że zły duch wilka go opanował i trzeba was pozabijać...-maleństwo w szmacie spało niespokojnym snem. Raz po raz sie ruszało.
-Weź je...
-Nie mogę go wziąć...To nie mój szczeniak.
-Weź je...ma na imię Sora co znaczy Niebo...
-Musisz je wziąć...nie chcę aby straciło matkę...-dodała.
-Jak cię zwą wilku?
-Tasaku...
-Ja jestem Amiya...zawyjesz? Ikar nie wie gdzie jestem...-powiedziała z ospałością Amiya. Zawiązała parę słupłów na szmacie.
Tasaku wydał z siebie dźwięk podobny do odrzutowca.
-Weź je i uciekaj...Zajmą się mną..-szepnęła.
Co on jeszcze tu robi?! Tasaku wziął maleństwo i zaczął biec z powrotem do granic. Inne wilki też zaczęły wracać i Tasaku musiał tak iść aby nikt nie zauważył co ma.
Udało mu się jakoś dojść do jaskini. Położył ostrożnie zawiniątko na posłaniu. Dziewczynka się obudziła. Miała takie piękne oczy. Jedno było Ciemnozielone a drugie jasnoniebieskie.
Do jaskini wparowała Tina i Saigo. Tasaku nie dostał o mało zawału je słysząc. Stanął tak aby zasłonić dziewczynkę.
-Skarbie, wszystko w porządku?- spytała Saigo.
-Yyyyy...Tak. W ...jak najlepszym...-Tasaku uśmiechnął się krzywo.
-Wujku...wiem że coś tam chowasz...jakiś kawałek szmaty wystaje ci spod łapy.-Tina zachichotała, widząc jak biały robi się Tasaku.
-Co ci się stało? Masz rozciętą wargę.- Saigo podeszła do Tasaku. Czując że nie wygra tej walki z Tiną i Saigo, usiadł i westchną ciężko.
-Tylko nie krzyczcie...I nie nie byłem go wstanie zabić..-powiedział odsłaniając Sorę.
-Ludzkie dziecko?-spytała Tina z zafascynowaniem.
-Musimy się nim zająć! Jak ma na imię?
-Sora...