Dwa światy: "Poświęcenie" C.D
Demon znieruchomiał. Usłyszał głos. Głos 10- letniej dziewczynki.
"Idź".- głos powtarzał mu to słowo non stop.
"Idź po to co ci zabrano."- powiedział głos pełny współczucia i złości równocześnie.
Demon czuł się w środku taki lekki. Ból całkowicie zniknął. Rany się zagoiły.
-Co odmieńcu?! Przyszło ci na wskrzeszanie?! Smakuj tego!- zawył generał ze złości.
Srebrne pociski odbiły się parę centymetrów od niego.
-C-co?!
-Bariera ochronna. Teraz moja kolej!- Z pleców Demona wyrosły przezroczysto-białe skrzydła.
-Zaraz ci je wyrwę aniołku!- krzyknął generał.
Demon ruszył tylko skrzydłami a wywołał potężny podmuch powietrza. Odbił się od podłogi i poleciał do przodu, wytrącając z rąk karabin generałowi.
Lecz Clockwork coś zauważyła.
-"Żołnierze powinni się tu pojawić dopiero za cztery minuty i siedemnaście sekund!"- pomyślała z przerażeniem.
-Demon padnij!- krzyknęła do Demona, wskakując na linię ognia, jednego z naukowców.
Przez korytarz dało się usłyszeć głęboki wdech i głuche tupnięcie.
Demon odwrócił się. Na podłodze leżała zakrwawiona Clockwork.
***
-Słyszeliście to?- spytała Nana.
-Coś jakby...krzyk.- powiedział Nero. Spojrzał się na niebo.
-Czuję czyjąś obecność...-szepnął zdziwiony Razer.
-I to na pewno nie jest to ktoś z nas i nie jest to też det.- dodał.
-Czy coś jest przed nami?- spytał Nero.
-Tylko coś na rodzaj zakładu karnego. To stary budynek. O ile pamiętam był tam zakład psychiatryczny i jakieś laboratorium.
-Idziemy tam- mruknęła Nana.
-Coś tam jest co potrzebuje pomocy. Czuję to.
***
Demon unieszkodliwił generałka, wyrywając mu ręce. Dopiero wtedy się uspokoił. Naukowca rozszarpał na kawałki w odwecie.
Szybko podbiegł do Clockwork.
-De..Demon...Ja z tego nie wyjdę. Nie próbuj mnie uleczać. Deta nie uleczysz...-Clocky była lekko uśmiechnięta. Jakby tego oczekiwała.
-Masz prawo mnie nienawidzić ale chcę żebyś coś wiedział...- powiedziała.
-Na trzecim piętrze znajduje się laboratorium...Tam znajduje się Jente...Nie muszę ci mówić co to jest ponieważ sam będziesz wiedział...jak ją zobaczysz. Ona...ona cię uleczy z wszelkich ran i pomoże odnaleźć...przyjaciół.- powiedziała szlochając.
-Clockwork! Patrz na mnie! Obejmij moją szyję. Zaniosę cię tam i będzie po problemie.- powiedział Demon. Mimo że rzeczywiście nie lubił jej, nie chciał by ginęła w ten sposób.
Clocky zrobiła jak powiedział Demon. On wziął ją na ręce i biegł przez korytarz. W zaskakująco szybkim czasie udało mu się wbiec na trzecie piętro mimo wielu strażników.
Gdy wszedł do laboratorium mało nie upuścił Colcky z wrażenia.
Na końcu sali stała 10-letnia dziewczynka w czymś co wyglądało jak kombinezon, tyle że przylegał do ciała. Była cała blada, miała szare oczy i czarne włosy które, były zadbane i krótko ścięte. Z jej lekko fioletowego kombinezonu ściekała woda wymieszana z krwią.
-Ty. Jesteś. Zaufanie.- powiedziała wpatrując się w jakiś punkt.
-Ona..ona nie za dobrze...mówi. Chodzi jej o to że można ci ufać.
-Uleczysz ją?-spytał Demon dziewczynki.
-Srebrny. Kula. Nie. Życie.- odpowiedziała dziewcynka.
-Widzisz...Musisz mnie tu zostawić. Gdy moje ciało umrze, zamieni się pył. Zostanie tylko strach i zegarek. Gdy tak się stanie...masz dokładnie cztery minuty i pięćdziesiąt osiem sekund na zabranie stąd Jente. Żegnaj przyjacielu. Jeszcze się spotkamy.- Clockwork się uśmiechnęła. Zamknęła oczy. Zmieniła się pył który, zaraz zniknął i na ręku Demona został po niej tylko srebrny zegarek.
-Czas. Mało. Budynek. Ucieczka.- powiedziała dźwięcznie Jente.
Demon szybko schował zegarek do kieszeni i podszedł do Jente.
-Muszę cię wziąć na barana, dobrze?- spytał niepewnie.
Dziewczynka spojrzała się na niego i wyciągnęła ręce do przodu.
Demon przykucnął tak aby dziewczynce nie sprawiało to większego problemu.
-Czy. Już. Wejść. Mogę.- spytała.
-Tak. -odpowiedział ze zdziwieniem. Szybko zbiegł po schodach i biegł już korytarzem mijając przy okazji generała.
-Nie przeżyjecie dłużej niż tydzień!- zawołał.
-Jeszcze żyjesz?- Demon podszedł do generała.
-Czas.- powiedziała Jente.
-Widzę że Jente się przebudziła...Hah..Trzymasz bombę.
-Nie mam zamiaru ciebie słuchać. Zdychaj tu.- Demon wymierzył kopniaka generałowi.
-Przestań...-zapiszczała dziewczynka, mocno ściskając Demona.
-Jest wrażliwa na ból. I to cię zgubi zapchlony kundlu. Może i jest ślepa ale czuje i słyszy.- wymamrotał generał.
Demon tylko prychnął i pobiegł dalej. Po dwóch minutach wybiegli z budynku.
-Chyba już jesteś bezpieczna.
-Eksplozja. Ucieczka. Życie.- powiedziała dziewczynka.
-Jesteś tego pewna?
-Tak.- Demon ruszył do biegu przez ruiny miasta.
-"Mam tylko minutę!"- pomyślał gorączkowo biegnąc coraz szybciej.
***
Razer, Nana i Nero wyszli z budynku. Razer podpierał się o Nera. Minęła ledwie noc a rana się paskudziła. Jeszcze do tego doszła kontuzja.
Zza horyzontu wyłonił się czarny obłoczek dymu.
-Hej, co tam jest?- spytał Nero, wskazując miejsce gdzie pojawił się dym.
-Coś tam wybuchło...Czy to nie przypadkiem ten ośrodek?- Nana nieco się zdziwiła.
-Wy też czujecie kwiaty?- spytał przerażony Razer.
-T-tak.- odpowiedział mu Nero.
-Szybko. Musimy się tam dostać!
-Nana musisz iść przed nami. Dogonimy cię albo ty się wrócisz.
-Dobrze.- Nana ruszyła przed siebie.
***
Demon leżał na stercie gruzu. Eksplozja była potężna. Jente leżała parę metrów dalej.
Szybko podszedł do niej.
-Żyjesz mała?- spytał podnosząc ja.
-Tak. A ty?- spytała pełnym zdaniem.
-Też.- Demon uśmiechnął się do niej.
-Musimy ruszać dalej. Trzeba znaleźć kogoś kto się tobą zajmie.
-Chodźmy!- zawołała radośnie i przebiegła parę metrów. Zatrzymała się i zaczęła wpatrywać w jakiś punkt.
-Coś się stało? Co tam zobaczyłaś?- Demon po tych słowach klepnął się czoło (facepalm)
-Przecież ty nie widzisz...
-Tam. Ktoś biegnie.-powiedziała po czym wskazała palcem kierunek.
Rzeczywiście ktoś biegł w ich kierunku.
-Chodź. Zobaczmy kto to.- Demon wziął za rękę Jente.
-Przyjaciel.- zabrzmiała dziewczynka. Puściła dłoń Demona i pobiegła w stronę biegnącej osoby.
-Hej mała! Co ci się stało?- spytała dziewczyny gdy dobiegła do Jente.
-Przyjaciel. Taki. Sam. Sama. Więcej.
-Nie wiem co powiedziałaś...Jak się nazywasz?
-Jen-te.- przesylabowała.
-A-ty?
-Ja nazywam się Nana.- odpowiedziała.
Demon dobiegł do nich. Spojrzał się na znajomą dziewczynę. Rzucił wzrokiem na jej nadgarstki. Na jednym była przewiązana obrzydliwie żółta bandamka.
-Nana?
Nana spojrzała się na chłopaka który, był cały pobijany i maił prawie białe włosy.
-Znasz mnie?
-Nana! Ufff...jak dobrze! Jest jeszcze ktoś z tobą?
-A ty kim jesteś?
-Demon!- odpowiedział rozbawiony.
-Boże Demon!- Nana aż podskoczyła ze szczęścia. Uściskała zdziwionego Demona.
-Co ty tu robisz? I ta dziewczynka?
-Właśnie uciekliśmy z dymiącego się budynku.
-Chwila...To gdzie Śnieżka, Karo, Lajna, Niewidzialny, Misty...i inni? Nie było ich z tobą?
-Byłem tam sam...i była ze mną dziewczyna...Clockwork.
-I gdzie ona jest?
-Nie żyje...
-Och, przepraszam nie chciałam...
-Spoko...Jesteś z kimś?
-Tak...Jest ze mną Razer i Nero.- odpowiedziała Nana.
-Ranny brat.- powiedziała ze smutkiem Jente.
-Ktoś jest u was ranny?- spytał Demon.
-Tak. Razer miał spotkanie z detamistą.- odpowiedziała mu Nana.
Demon wziął szybko Jente na barana i pobiegli w kierunku Razera i Nera.
-Nana!- zawołał Nero gdy dobiegli.
-Dobrze że jesteś! Razerowi coś się stało.- powiedział zaniepokojony.
-Pomoc. Życie...Ból.- powiedziała dziewczynka.
-Kim ona jest?
-To Jente a to Demon.- odpowiedziała Nana.
Razer siedział wyczerpany na kupce gruzu. Rana się paskudziła.
-Musiało wdać się zakażenie...Nóż Argosa musiał być zatruty...-wysapał Razer.
Jente zeszła z pleców Demona. Podeszła do Razera i ściągnęła delikatnie bandaż z jego nogi.
Zaczęła nucić jakąś piosenkę tylko jej znaną.
Wokół nich rozszedł się zapach kwiatów. Taki sam jaki czuł Demon i jakiego brakowało Nanie ostatniej nocy.
-Poświęcenie...Poświęcił się bowiem dla godnej sprawy.- powiedziała w pewnym momencie Jente.
Zabrała rękę z kolana Razera. Po ranie nie było śladu. Czuł też się znacznie lepiej.
Jente przyłożyła swoją małą rączkę, do zranionego policzka Razera. Spojrzała się na niego swoimi szarymi oczami i uśmiechnęła się.
Zabrała rączkę i po cięciu nie została nawet blizna.
-Dzięki..Mała...- Razer podziękował Jente, nie wiedząc za bardzo jak się do niej zwrócić.
-Jestem Jente. A ty?- spytała Razera.
-Razer.
-Razer! Demon, Nana, Razer!- zaśmiała się Jente.
Podbiegła do Nera i spytała się o to samo.
-Musimy coś z nią zrobić.- powiedział Demon, gdy znajdowali się w budynku w którym, Razer, Nana i Nero nocowali zeszłej nocy.
Jente smacznie spała wtulona w Demona.
-Co masz na myśli?- spytał Razer.
-Oddać ją gdzieś...Wojna to nie miejsce dla dziecka.
-Czemu mówi w taki dziwny sposób?- spytał Nero.
-Ponoć jest eksperymentem naukowym. Chyba jest niewidoma i uczy się mowy przez to co słyszy.
-Je chyba normalnie?- Nana wyglądała na zaniepokojoną.
-Tego nie wiem. Ale jest wrażliwa na cierpienie...Sami widzieliście.- powiedział Demon.
Nana zastanawiała się jak zwykle to robiła wieczorami. Siedziała w oknie i wgapiała się w gwieździste niebo.
Spojrzała się na śpiących przyjaciół.
"Nie zostawisz jej..."-pomyślała Nana, widząc jak śpi Jente.
"Czeka nas jeszcze długa droga."-pomyślała. Chwilę później usnęła czując woń kwiatów.