Dwa światy: „Strzelec”
Demon nie mógł patrzeć na Razera i z wzajemnością. Było mu zbyt gorąco i duszno aby dalej siedzieć w tym dziwnym budynku.
-Idę się przewietrzyć.- rzucił tylko i wyszedł.
-Gdzie jest ten chłopak? Ten z tymi dziwnymi włosami? Muszę mu zadać parę pytań!- profesor wykrzyknął to tak głośno, że wszystkich rozbolały uszy.
-Nie musi pan tak krzyczeć.- mruknęła Karo.
-Ohh...przepraszam! Zapomniałem że wasze zmysły są wyczulone o 50% i słyszycie głośniej i więcej.- pisnął profesor.
-To gdzie ten chłopak?
-Wyszedł się przewietrzyć.- syknął Razer.
-A...a ten drugi?
-Tu jestem.- Razer pierwszy raz widział jak tak otyła osoba może tak daleko skoczyć.
-Mam ci do zadania kilka pytań!
-A ja nie chcę na nie odpowiadać.
-To zajmie tylko chwilkę! Obiecuję ci.
-No dobra...
-Tylko może chodźmy w głąb labolatorium aby nikt nas nie usłyszał.- Razer poszedł za profesorem w głąb pomieszczenia.
-Wiesz kto to detamiści prawda?
-Wiem.
-Chciałbyś zwiększyć swój zakres „umiejętności”?
-W sensie?
-Siła, zręczność, szybkość, wytrzymałość i takie tam?
-Każdy by chciał.
-A zakres twoich...mocy?
-Każdy by chciał zwiększyć ten zakres.
-Wiesz...Mam możliwości aby coś takiego zrobić.
-Wiem do czego pan zmierza i mówię nie. Nie będę również pracować dla Oddziałów Królestwa Rosyjsko-Niemieckiego!
-Hmmm...No cóż...Rozumiem. A ten drugi chłopak?
-Skoro ja się nie zgodziłem, on nie zgodzi się tym bardziej.- Razer odwrócił się do mężczyzny plecami i odszedł.
Akurat wszedł Demon do budynku.
-Możemy iść.- powiedział Razer i gestem nakazując siedzącym aby wstali.
-Na pewno chcecie wyjść?- spytała cichutko Jente.
-Na pewno.- Razer delikatnie ją od siebie odepchnął.
Nana wyszła pierwsza. Gdy wyszła przed budynek, stanęła jak wryta.
-Co jest?!- Nero prawie odskoczył do tyłu w odruchu.
Przed nimi stały Oddziały. Mieli wycelowane bronie na wzór dwururek w ich stronę.
-Jesteście aresztowani! Na kolana i ręce do góry!- wykrzyknął kapitan. Miał na żółto-czarno-białym kombinezonie, czerwoną opaskę na prawym ramieniu.
Nana dalej stała jak wryta. Śnieżka zauważyła jak zaciska wargi. W jej oczach coś błysnęło. Coś co nie było zwykłym, złotym błyskiem lecz czymś co spowodowało...zmianę koloru oczu. Źrenice zrobiły się większe, tak samo jak tęczówka.
Żołnierze okrążyli ich ciasno. Stykali się plecami tworząc coś na rodzaj koła.
W jednej chwili Nana rzuciła się do przodu. Słychać było odgłos strzału. Na ziemię padło trzech żołnierzy. Dwóch od jednego strzału w głowę, jeden od głębokiego pchnięcia nożem prosto w gardło.
Żołnierze zaczęli strzelać w ich kierunku, lecz kolejnych dwóch padło od jednego strzału.
Wszyscy rzucili się do przodu. W przypływie ogromnej ilości adrenaliny, nikt nie miał problemu z użyciem równie dużej siły lub umiejętności.
Po krótkiej chwili, jakaś czarna struga spadła pomiędzy żołnierzy. Ci zdezorientowani, nie wiedzieli co zrobić. Szybko padli od jednego długiego uderzenia.
-k***a! Jestem wspaniała!- zawołała dziewczyna strzelająca do żołnierzy ze snajperki, nawet nie patrząc gdzie strzela. O dziwo, każdy jej strzał trafiał prosto w serce lub głowę. Ewentualnie podbrzusze przeciwnika.
Szybko rozprawili się z żołnierzami.
-Nie sądziłam że spotkam tu rosyjskiego strzelca...- mruknęła Nana do dziewczyny.
-A ja że spotkam tu samego wilka w ludzkiej skórze!- odpowiedziała arogancko.
Dziewczyny przez chwilę mierzyły się wzrokiem.
-Oj nie bądź że taka poważna!- zaśmiała się dziewczyna.
-Pfff....to ty może mnie uprzedzaj gdzie będziesz...-
-Widzę że jesteś w towarzystwie! Nie będę przeszkadzać. Na razie!
-Stój!- krzyknęli razem Demon z Razerem.
Dziewczyna odwróciła się zdziwiona w ich stronę.
-Po co pomogłaś nam zabić żołnierzy?- rzucił Razer.
-I kim ty do cholery jesteś?- dorzucił Demon.
Dziewczyna rzuciła jeden ze swoich 'sławnych' uśmiechów.
-Jestem Nemhain.
Znajdowali się poza granicami miasteczka. Zaopatrzeni w najpotrzebniejsze rzeczy.
W lesie panował mrok a wszyscy siedzieli przy ciepłym ognisku.
Nemhain okazała się być taka sama jak oni. Była również zmienną i miała specjalne umiejętności.
Miała krótkie brązowe włosy. Oczy były tego samego koloru. Była nieco wyższa od Nany. Miała dosyć ładną buzię gdyby nie jeden fakt: jej prawa strona twarzy wydawała się być sztuczna. Tak samo było z jej prawym okeim. Było całe żółte. Sama Nemahin miała na sobie długi czarny płaszcz, glany i rękawiczki na dłoniach. Pomijając informację iż miała jeszcze przy sobie snajperkę z bagnetem, doczepionym do lufy.
-Ostatnio miałam ochotę zrobić sobie takie ognisko ale nie miałam kiedy.
-Twoje marzenie się spełniło.- zaśmiała się Nana, jedząc kawałek chleba.
-Nie miałaś czasu?- spytała Karo.
-Tak. Nie miałam go. Musiałam wybić 15 osobową drużynę Oddziałów. Trochę to czasochłonne gdy się tak za nimi gania.- odpowiedziała Nemahin polerując bagnet.
Takie wyszło z dopisywania. Koniec? Dużo do dopowiadania...
Mam nadzieję że wystarczy