Szok. Machnęła ogonem i spoglądała przed siebie. Zaczęła się skradać, szła dość szybko. Spoglądała na węża. Dziwny jakiś. Podbiegła, chwyciła go za ogon, jednak ten zaczął się bronić. Strzelił jej jadem w łapę, wadera to zignorowała. Rzuciła nim o drzewo, gdy ten był jakiś oszołomiony walnęła go patykiem w łeb, lecz patyk rozwalił się na pół. Wąż był wściekły. Zaczął syczeć. Każdy najmniejszy ruch był ruchem złym.
- No chodź wężusiu.. mam tu coś dla Ciebie - mruknęła. Wyobraziła sobie kowadło, następnie kowadło pojawiło się i przygniotło węża. Jednak ten spokojnie sobie wyszedł spod ciężkiego przedmiotu.
- Fuck - powiedziała, widząc, że jest w sytuacji bez wyjścia. Ostrożnie zaczęła się cofać, tak by nie nadepnąć na żadną gałązkę.