- To nie moja wina, że jestem rozsiana po całym świecie! - wydarła się. - To wszystko wina Ojca! On tak sobie wymyślił i wypadło na mnie, a nie na kogoś innego! Cały czas jesteś partnerem mnie, tamtej Karo, w sumie, wszystkich Karo o ile chcesz. Zdechłam, zdechłam. Tak wyszło ale widzisz, jestem znów. Zdechłam bo musiałam.
Prychnęła. Gari jest słodki (^^).
- Potrafię poradzić sobie sama, bo jasna cholera i tak nikt by mi nie pomógł! Nie jestem zwykłym wilkiem, ani demonem, jestem czymś co nie ma nazwy (i to dosłownie, muszę coś wymyślić xD). Pierwsza czy któraśtam Karo tak mówiła, bo wtedy to coś czym jestem nie było do końca wykształcone. Ojciec cały czas pracował nad tym żeby udoskonalić tą rasę. Dopóki tamta nie padła nikt z mojego wielgachnego rodzeństwa nie wiedział jak się leczyć. Ojciec wymyślił. Na nas mikstury ledwo co działają, ledwo co działają zaklęcia. Musimy sobie radzić z tym same, cholera.
Wzięła oddech. W tym samym czasie przypomniało jej się, jak pierwsza Karo była leczona przez Demka. Czyli on musiał coś wiedzieć, chyba że robił to całkiem nieświadomie. Hmm.
- A poza tym, nienawidzę szpitali i lecznic. To jest totalnie złe miejsce. A mówiąc "radzić sobie sama" mam na myśli swój stan zdrowia, swoje przygotowanie na ewentualny atak! Ale partner też musi od czegoś być. Taaak, wiem, może się wydawać że traktuję Cię przedmiotowo, ale cholera, jesteś pierwszym basiorem do którego cokolwiek poczułam, co nie okazało się mnie potem zgubić. Taka już jestem. Ale ja na prawdę nie chcę Cię stracić a to, dlaczego się tak na Ciebie wydzieram to jest wyłącznie wina tego, że się kurde o Ciebie martwię! Rozumiesz? - jej ton znormalniał, złożyła skrzydła i przekrzywiła łeb, patrząc na Iana.