Wielka brązowa masa, która musiała być Razerem, przewróciła się bez czucia na bok.
- Co tu zaszło do jasnej... - pomyślałam. Budzę się, oni toczą zawziętą kłótnię na temat, którego nawet nie znam, po czym Razer mdleje.
Spróbowałam wstać, co przy pierwszych paru próbach nieodmiennie kończyło się zaryciem w śnieg. Kiedy w końcu udało mi się podnieść ciało do pionu, mój żołądek gwałtownie zaprotestował. Znów miałam mdłości. Zacisnęłam przełyk najmocniej jak tylko umiałam, byleby tylko przy nich nie zwrócić. Od czasu tułaczki, nie jadłam jeszcze tutaj, więc zawartość mojego brzucha mogła być średnio zachęcająca. Zwłaszcza na wpół strawiona.
Walcząc z torsjami i zawrotami głowy, podeszłam do Razera, którego teraz widziałam już wyraźnie. Leżał na boku, z szeroko otwartymi oczami, oddychając szybko. Był nieprzytomny, a przynajmniej nie był przytomny 'tutaj'.
~Powiedz mi, co widzisz.
W tym czasie poczułam dziwny, cieniutki i ledwie wyczuwalny przepływ energii. Normalnie nawet nie zwróciłabym nań uwagi, ale teraz... Ktoś lub coś tu było, ale nie mogłam tego nijak zidentyfikować.